Według szacunków Zakładu Ubezpieczeń Społecznych "Aktywny rodzic" obejmie ponad 570 tys. dzieci. Liczba składanych wniosków szybko rośnie. Nabór ruszył 1 października - tego dnia do godziny 8 odnotowano 28 tysięcy wniosków. We wtorek w rozmowie z money.pl wiceminister rodziny Aleksandra Gajewska podała, że stan na godzinę 11 to już 61 tysięcy wniosków, a dane na 12:30 mówiły już o ponad 75 tysiącach.
Idzie dobrze, podejrzewamy, że jeszcze dziś będzie 100 tys. wniosków, a więc jedna piąta uprawnionych je złoży - usłyszeliśmy w rządzie.
Wiceminister Gajewska w środę rano przekazała na platformie X, że do godz. 8 liczba wniosków wyniosła 161 723.
Wnioski można składać za pośrednictwem Platformy Usług Elektronicznych ZUS i aplikacji mobilnej mZUS, a także w bankowości elektronicznej lub portalu Emp@tia Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wiceminister Gajewska przypomina, że są trzy miesiące na złożenie wniosku, bo złożenie go do końca roku gwarantuje wypłatę wstecz za październik i listopad. Pierwsze wypłaty nastąpią ostatniego dnia listopada. Rząd zapewnia, że wszystko idzie zgodnie z założeniami i nie ma tu zagrożeń, że np. systemy informatyczne nie wytrzymają pod naporem wniosków.
Jesteśmy przygotowani nawet na to, że wszyscy złożą wnioski tego samego jednego dnia. Nie ma też obawy o to, że zabraknie pieniędzy, np. z uwagi na ostatnie przesunięcia dotyczące walki ze skutkami powodzi - słyszymy zapewnienia od rządowego rozmówcy.
"Nasze 500 plus"
Politycy Koalicji Obywatelskiej liczą, że inauguracja programu da im dodatkowe punkty sondażowe. - To takie nasze "500 plus" - przekonuje jeden z polityków tej formacji. I to mimo niedawnych komplikacji związanych z decyzjami samorządów, które masowo podwyższały opłaty za żłobki, tak, by skonsumować całe świadczenie (1500 zł lub 1900 zł w przypadku dzieci z niepełnosprawnością).
Z reguły zmiany te dotyczyły struktury kosztów i były nieodczuwalne dla rodziców, ale zdarzały się też takie przypadki jak ten w Koszalinie, gdzie opłaty próbowano podwyższyć o tyle, że nawet mimo świadczenia rodzice i tak musieliby dopłacić kilkaset złotych. Po interwencji rządu, koszalińscy radni wycofali się z tego pomysłu. Mimo to w koalicji dało się usłyszeć wtedy głosy, że wywołało to spore szkody wizerunkowe. - Skoro trzeba się tłumaczyć z efektów programu, który dopiero rusza, to znaczy, że coś poszło nie tak - przyznawał rozmówca money.pl z rządu.
- Każde rozwiązanie jest dobre, jeżeli pasuje nawet niewielkiej grupie rodziców - zauważa demograf prof. Piotr Szukalski z Uniwersytetu Łódzkiego, choć jak dodaje, akurat ten program raczej będzie wsparciem w wykonywaniu obowiązków rodzinnych i zawodowych, niż spowoduje demograficzny przełom. Ekspert zaznacza, że to instrument, który staje się dla rodziców widoczny w drugim czy trzecim roku życia, więc zwłaszcza jeśli chodzi decyzję o posiadaniu pierwszego dziecka, nie musi być brany pod uwagę.
Oczekiwanie na przełom w liczbie urodzeń
Natomiast cały czas liczę, że nastąpi popandemiczne odbicie liczby urodzeń, a w takim przypadku "Aktywny rodzic" może pomóc w utrzymaniu miejsc żłobkowych i opieki dla dzieci w momencie, gdy od pandemii widzimy drastyczny spadek liczby urodzeń i czekamy na zmianę - dodaje prof. Szukalski.
Zauważa jednocześnie, że to kolejny instrument bazujący na transferze pieniędzy oraz że widać już słabości rozwiązania. Chodzi o skutek w postaci podwyżek cen opieki w żłobkach stosownie do transferu w ramach programu.
Były wiceminister rodziny i pracy w rządzie PiS Bartosz Marczuk pozytywnie wypowiedział się o programie na portalu X. Zauważa utrzymanie przez obecny rząd cyfrowej drogi aplikacji do programu, która po raz pierwszy na masową skalę została użyta przy okazji wprowadzenia "500 plus".
Promocja "babciowego"
Jako że "Aktywny rodzic" to przede wszystkim wyborcza inicjatywa Koalicji Obywatelskiej, pozostali koalicjanci - choć popierają sam program - bacznie przyglądają się temu, w jaki sposób jest on promowany. Ich uwadze nie umknął np. wpis na portalu X z konta Kancelarii Premiera, który zawiera zdjęcia wiceminister Gajewskiej, odpowiedzialnej za wdrożenie programu.
- Podobno promowanie programów twarzami polityków jest karygodne. No chyba, że chodzi o polityków KO, to wtedy problemu nie ma. Ale należy docenić, że z profilu Kancelarii Premiera poszła promocja kogoś innego niż premiera, jest to zawsze krok w dobrą stronę - ironizuje polityk jednego z ugrupowań koalicyjnych.
Wcześniej bowiem była sytuacja, w której reprymendę ze strony premiera otrzymała Agnieszka Dziemianowicz-Bąk - za to, że nakręciła spot ze swoim udziałem, w którym promowała właśnie program "Aktywny rodzic". - Pojawiły się oskarżenia, że przed chwilą to samo robił Ziobro - słyszymy relację od osoby z kręgów rządowych. Ostatecznie szefowa resortu rodziny musiała wycofać się ze spotu.
Grzegorz Osiecki i Tomasz Żółciak, dziennikarze money.pl