Oto #HIT2021. Przypominamy najlepsze materiały mijającego roku
- Zamówiłem pokój z widokiem na morze. Dostałem widok na wiatrak. Trochę bałem się awanturować, ale wreszcie poszedłem na recepcję. Dostałem pokój z lepszym widokiem, w którym "tylko" śmierdziało - opowiada nam Polak o swoim wypadzie na Kanary.
- Ciągle można mieć wrażenie, że Polacy to "kategoria B". Jakoś Niemcy nigdy nie trafiają na słabe pokoje, nie trafiają do hoteli, które są ciągle w budowie - opowiada inny turysta, który regularnie jeździ na wczasy z biurami podróży. - Niemcom w Hiszpanii proponują jakieś wycieczki, imprezy. Nam jakoś nie - dodaje kolejny.
Podobnych opinii można spotkać wiele. Według nich najlepiej traktowani na zachodzie Europy są Niemcy, Szwedzi czy Brytyjczycy. Polacy mają być natomiast w tej hierarchii stosunkowo nisko - podobnie jak np. mieszkańcy biedniejszych krajów azjatyckich.
Lepsze warunki dla Niemca. A cena?
- Na pewno Polacy uważają, że są gorzej traktowani - przyznaje w rozmowie z money.pl Joanna Kocik, była pilotka w Hiszpanii, Portugalii i na Kubie, autorka kanału na YouTube "Wyznania Pilotki".
Ile w tym wszystkim jednak prawdy?
- Niemcy czy Szwedzi mają często lepsze hotele czy na przykład lepsze śniadania w hotelach, ale dzieje się tak dlatego, że niemieckie czy szwedzie biura po prostu zazwyczaj płacą lepiej hotelom - opowiada Kocik.
- Upraszczając, często jest tak, że za jeden pokój hotelowy polskie biuro płaci 50 euro za noc, a niemieckie - 70 - wyjaśnia pilotka. I dodaje, że przyczyna jest prosta - Polak chce zapłacić za wycieczkę jak najmniej. Polskie biura więc negocjują z hotelami jak najniższe ceny. Przez to wyjazd kosztuje 3 tys. zł, a nie 5 tys. To musi mieć wpływ na warunki samego pobytu - opowiada.
Czy to oznacza, że Niemiec płaci za wyjazd więcej niż Polak i ma lepsze warunki? Niekoniecznie. Znaleźliśmy sporo ofert z niemieckich biur podróży, w których podobne wyjazdy z Polski były znacznie droższe.
Czy można to wytłumaczyć? Łukasz Warych z Hellas Travel wyjaśnia, że biura podróży z Niemiec płacą zwykle mniej za przeloty swoich klientów. Dzieje się tak ze względu na większy popyt na loty w Niemczech, ale i ze względu na polskie przepisy dotyczące lotów czarterowych.
Eksperci podkreślają też, że niemiecki rynek turystyczny jest większy i bardziej konkurencyjny niż polski. Z tego też mogą się brać ceny, które ostatecznie nierzadko są niższe niż w Polsce.
Polak siada z tyłu
- Jednak same pokoje w konkretnych hotelach są zazwyczaj podobne. Nie jest tak, że Polak dostanie gorszy, a Niemiec lepszy - zaznacza jednak Joanna Kocik.
Przyznaje też, że polski turysta bywa gorzej traktowany podczas wycieczek czy organizowanych przez hotele imprez.
- Podam przykład. Gdy zabierałam turystów na pokazy flamenco, to Polacy zawsze byli sadzani z tyłu, a wycieczki niemieckie były z przodu. Jednak czy to Niemcy, czy Francuzi zawsze podczas takich pokazów zamawiają drinki. Polacy nie - opowiada była pilotka. I tłumaczy, że organizatorzy pokazów kierują się tu po prostu czystą kalkulacją.
Czasem zresztą rozkład miejsc weryfikuje już sama cena. - W przypadku rewii na Kubie wygląda to podobnie - Polacy też siedzą głównie z tyłu. Tylko że tam przednie miejsca kosztują pewnie ze 100 euro za pokaz. Tylne - 50 euro, a dla polskiego turysty to i tak sporo - mówi Kocik.
Była pilotka dodaje też, że w porównaniu do zachodnich nacji, polscy turyści stosunkowo rzadko dają obsłudze napiwki.
- Funkcjonuje zresztą taki stereotyp - Polak napiwków nie zostawia - mówi. Zaznacza jednak, że raczej nie przekłada się to na gorsze traktowanie Polaków. - Nie potrafię znaleźć tu takiego przykładu. Jeśli takie są, to dotyczą raczej indywidualnych zdarzeń - opowiada.
- Chociaż oczywiście bywa i tak, że są grupy osób, które już zwiedziły sporo świata i napiwki zostawiają. Tacy klienci zwykle są zresztą najbardziej zadowoleni z wyjazdów - wspomina.
Joanna Kocik mówi, że jeśli już Polacy często narzekają na gorsze warunki wobec Niemców czy Szwedów, to zwykle robią to we własnym gronie. Stosunkowo rzadko zgłaszają wątpliwości obsłudze, a jeszcze rzadziej awanturują się z tego powodu.
- Choć zdarzało mi się być w naprawdę złych hotelach, w których ludzie płakali ze względu na warunki. Pamiętam też przypadek, że się zbuntowali i odmówili zostania w obiekcie. Moim zdaniem zresztą słusznie. Postawili na swoim i wszystkich przeniesiono - wspomina.
Co więc zrobić, by nie trafić na taką "niespodziankę"? Joanna Kocik radzi przyglądać się ofertom. I nie spodziewać się, że za niską cenę dostaniemy wyjątkowe warunki. - Jeśli ktoś jedzie na tanią wycieczkę, w dodatku w szczycie sezonu, to na miejscu naprawdę może być różnie - mówi.
Czytaj też: Tysiące niemieckich emerytów przeprowadzają się do Polski. Płacą nawet ponad 10 tys. zł miesięcznie