Norweska telewizja NRK alarmuje, że nie ma w kraju komu pracować. W wielu branżach są wolne etaty i nawet imigranci zarobkowi nie są w stanie łatać dziur. Lokalni dziennikarze zauważają, że coraz częściej Polacy pakują się i wracają do swojego kraju, gdzie różnice w zarobkach nie są już tak wielkie, jak w przeszłości.
- Brakuje w Norwegii rąk do pracy. Nie jesteśmy w stanie obsadzić wszystkich stanowisk. Jest sporo Polaków chętnych na wyjazd, ale mogłoby być ich dużo więcej - przyznaje w rozmowie z money.pl Joanna Warchoł, prezes zarządu biura pośrednictwa pracy Jobforce. Podkreśla, że niedobory pracowników dotyczą szczególnie kilku branż.
- Największe zapotrzebowanie widać w budowlance. Na każdym kroku można spotkać budowy albo remonty - wskazuje ekspertka. Wylicza, że brakuje także wykwalifikowanych pracowników przemysłowych. Ludzi potrzebują np. tamtejsze stocznie. Firmy szukają też chętnych do prostszych prac: sprzątania czy obróbki ryb.
Norwegowie to stosunkowo nieliczny naród. Potrzebują więc pracowników z innych krajów, w tym z Polski. Choć o pracę nasi rodacy konkurują też z liczną grupą obywateli bardziej egzotycznych krajów.
- W Norwegii fizycznie pracują głównie Polacy, Litwini i Rosjanie. Jest też liczna grupa np. Azjatów czy osób o ciemniejszym kolorze skóry, którzy przede wszystkim pracują w transporcie - zauważa pani Alicja, która od wielu lat dzieli z mężem życie między Polską i Norwegią. W rozmowie z money.pl także potwierdza, że brakuje tam rąk do pracy.
- Kolega ma firmę budowlaną i nie ma ludzi. Co chwilę narzeka na przestoje, bo nie ma komu realizować kontraktów - przyznaje.
Praca w Norwegii nie dla każdego
Norwegowie po części są sami sobie winni. Mogliby liczyć na więcej imigrantów zarobkowych, także z Polski, gdyby nie byli tacy wybredni.
- Norwegia ma specyficzne wymagania. Firmy chcą zatrudniać doświadczonych pracowników, znających przynajmniej język angielski. Czasami wolą nie zatrudnić nikogo niż człowieka bez kwalifikacji. Nawet w branży rybnej czy sprzątającej mile widziani są pracownicy z doświadczeniem - tłumaczy Joanna Warchoł.
Potwierdza to pani Alicja, która przez rok była z mężem w Norwegii i w tym czasie m.in. próbowała dostać pracę pielęgniarki. Miała pozwolenie, doświadczenie z Polski i papiery, a i tak biurokracja ją przerosła. Do tego doszły m.in. wymagania językowe (angielski był niewystarczający). Wtedy też zrozumiała, że nie nadaje się na emigrację.
Wróciła do Polski z niepełnosprawnym synem, a mąż został w Norwegii i w sumie pracuje tam już ponad 10 lat. I nie zamierza wracać na stałe.
Przykład męża Alicji, ich znajomych mieszkających od lat w Norwegii, a także spostrzeżenia prezes Jobforce nie potwierdzają tezy norweskich mediów o tym, by Polacy mieli w ostatnim czasie częściej wracać w rodzime strony.
Prędzej można mówić o spadku zainteresowania naszych rodaków, którzy dopiero myślą o wyjeździe za pracą. Nasi rozmówcy potwierdzają, że może to mieć związek z poprawą sytuacji w Polsce i rosnącymi zarobkami.
Ciągle lepiej zarabiać korony niż złote
- To nie mit, że w Norwegii dużo się zarabia. Tam ludzie są zamożni. Jak ktoś spróbuje norweskich pieniędzy, trudno wrócić do polskiej rzeczywistości. Kiedyś przebitka w zarobkach była nawet 5-krotna. W tej chwili zarabia się tam na podobnych stanowiskach 2-3 razy więcej niż w Polsce, więc ciągle bardzo dużo - opowiada Alicja.
Otwarcie przyznaje, że pieniądze były głównym powodem, dla którego w przeszłości zdecydowali się z mężem na wyjazd do Norwegii. Wskazuje nawet, że są tam najlepsze pieniądze w Europie.
- Sprzątaczka zarabia w przeliczeniu na nasze pieniądze około 10 tys. zł. I choć jest to jedna z niższych pensji, w Norwegii za takie pieniądze żyje się lepiej niż sprzątaczce w Polsce - zauważa.
Wskazuje, że koszty utrzymania mieszkania czy opłaty podstawowych rachunków nie są wcale dużo większe niż u nas w kraju. Jest podobnie. Chleb można kupić zarówno za 4, jak i 40 zł. Tak jest z większością podstawowych produktów spożywczych.
Wszyscy zwracają też uwagę na to, że Norwegia charakteryzuje się zupełnie inną kulturą, która sprawia, że większość naszych rodaków ciągle chce tam zostać. Życie jest spokojniejsze, a państwo dba o ludzi także pod względem socjalu. Do tego pracodawcy są uczciwi.
- Sześć lat współpracuję z norweskimi firmami i nie zdarzyło się, żeby ktoś nie zapłacił faktury, co świadczy o uczciwości. Zarobki mogą być podobne jak np. w Niemczech, ale sama praca jest w Norwegii dużo pewniejsza i daje poczucie stabilności - wskazuje Joanna Warchoł.
Praca w Norwegii - Polacy kombinują
Rodacy, którzy pracują w Norwegii, mogli poznać z dobrej strony tamtejsze firmy. Tam etat jest normą, a nie śmieciówki. Do tego nie słychać o przypadkach wykorzystywania pracowników czy niepłacenia wynagrodzeń na czas.
Niestety równie dobrych opinii nie ma w odwrotnym kierunku. Polacy doceniani są za pracę, ale też za granicą pokazują, że potrafią kombinować i nie zawsze są uczciwi.
- Polacy uważani są za fachowców, którzy potrafią wszystko zrobić. Szczególnie w budowlance funkcjonuje pojęcie "złotej rączki". Wielu ma jednak problem z odpowiednim podejściem do pracy, czego Norwegowie nie rozumieją - przyznaje prezes Jobforce.
Zauważa, że szczególnie w tym roku było wiele uwag ze strony firm na polskich pracowników, którzy nie wypełniali swoich obowiązków zgodnie z umową. Często zdarzały się przypadki rozwiązywania umów i Polacy stracili w oczach Norwegów.
- Niestety częstą praktyką jest to, że Polacy załatwiają sobie lewe L4 i np. renty na kręgosłup, tylko po to, by później brać świadczenia od norweskiego państwa. Znam wiele podobnych przypadków. Z bólem stwierdzam, że nie jesteśmy fair wobec Norwegii. Norwegowie też to widzą i często nie mają dobrej opinii o nas - wskazuje Alicja. Mówi też o pijaństwie na placach budów i poza pracą.
Biura pośrednictwa pracy przyznają też, że gdy norweskim firmom proponuje się Polaka i człowieka innej narodowości o podobnych kompetencjach, coraz częściej jesteśmy drugim wyborem.