Inflacja w czerwcu w Polsce wyniosła 15,5 proc. rok do roku (r/r) wobec 13,9 proc. r/r w maju. Był to najgorszy odczyt od 25 lat. Ceny nośników energii rosły wolniej, niż wstępnie szacowano, a ceny żywności nieco szybciej. Lipiec może w tym temacie przynieść jednak jeszcze większe zmiany, choć mogą być one zaskakujące. Dlaczego?
Inflacja w Polsce w lipcu 2022 r. - prognozy ekonomistów
Otóż ekonomiści spodziewają, że pierwszy od wielu miesięcy wzrost cen rok do roku mógł być wolniejszy niż w czerwcu. A to oznaczałoby pewną stabilizację po galopadzie inflacyjnej, która w zasadzie zaczęła się od lutego 2021 r., startując z poziomu 2,4 proc. i docierając do 15,5 proc. obecnie.
Ciekawe szacunki przestawili w tym zakresie ekonomiści Santander Bank Polska. Według nich stopa inflacji obniży się w lipcu do 15,2 proc. rdr (wobec 15,5 proc. w czerwcu), głównie za sprawą wyraźnie tańszych paliw. To byłoby pozytywne zaskoczenie, co dawałoby pewien oddech w zadyszce duszącej drożyzny.
"Mediana prognoz w Bloombergu jest na razie na poziomie 15,6 proc. rdr (mało odpowiedzi w ankiecie), więc tak niski odczyt może być sporym szokiem dla rynku i raczej mocno by zmniejszył szanse na podwyżkę stóp przez RPP we wrześniu" - piszą analitycy banku.
Z kolei zdaniem ekspertów z Credit Agricole, inflacja zwiększyła się do 15,6 proc., co i tak by prawie nie odbiegało od poziomu obserwowanego w czerwcu.
"Uważamy, że wyższa inflacja w lipcu będzie efektem wyższych dynamik cen żywności i nośników energii. Z kolei inflacja bazowa nie zmieniła się w lipcu w porównaniu do czerwca, a tempo wzrostu cen paliw obniżyło się. Nasza prognoza kształtuje się poniżej konsensusu (15,7 proc.), a tym samym jej materializacja będzie lekko negatywna dla kursu złotego i rentowności polskich obligacji" - czytamy w analizie francuskiego banku.
Inflacja w drugiej połowie roku. Co nas czeka?
Także specjaliści Banku Ochrony Środowiska spodziewają się, że po tym jak w czerwcu inflacja czwarty miesiąc z rzędu skokowo wzrosła, w III kw. wskaźnik CPI ustabilizuje się blisko czerwcowego poziomu (15,5 - 16 proc. r/r). Ich zdaniem od lipca efekty statystyczne zaczną oddziaływać hamująco na wzrost inflacji. "W 2021 r. (w II połowie roku) ujawniły się pierwsze silniejsze symptomy wyższej dynamiki cen w efekcie postcovidowego odbicia popytu i "wąskich gardeł" w globalnych systemach logistycznych" - przekonują.
Co więcej, według nich o tym, który z wakacyjnych miesięcy wyznaczy ostatecznie lokalne maksimum CPI w tym roku i na jakim poziomie, zdecyduje głównie sytuacja cenowa paliw, żywności i opału. "Szacujemy, że wskaźnik CPI powinien obniżyć się do 14 proc. - 14,5 proc. na koniec tego roku" - podsumowują.
Z kolei jak wynika z lipcowej projekcji Narodowego Banku Polskiego, centralna ścieżka projekcji NBP zakłada, że inflacja w tym roku wyniesie 14,2 proc., w 2023 r. - 12,3 proc., a w 2024 r. - 4,1 proc. Szczyt inflacji ma nastąpić w pierwszym kwartale przyszłego roku z CPI na poziomie 18,8 proc. To co innego, niż mówił prezes Glapiński czy wiceprezes NBP Marta Kightley, którzy przekonywali, że zenit wzrostu cen nad Wisłą nastąpi w te wakacje.