Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
oprac. KRO
|
aktualizacja

Politico: ukraińskie władze wpływają na dziennikarzy. Próbują ich uciszać

Podziel się:

Władze używają różnych technik zastraszania, aby uciszać dziennikarzy, np. mogą zagrozić im wysłaniem na front – stwierdził w opublikowanej we wtorek rozmowie z serwisem politico.eu współzałożyciel ukraińskiego projektu dziennikarskiego Naszi Hroszi Jurij Nikołow.

Politico: ukraińskie władze wpływają na dziennikarzy. Próbują ich uciszać
Wojna w Ukrainie. Politico: władze Ukrainy próbują uciszać dziennikarzy. Na zdjęciu Wołodymyr Zełenski (GETTY, Anadolu)

Naszi Hroszi to projekt śledczy. Jego dziennikarze zajmują się wykrywaniem przypadków korupcji. Jak zastrzegło politico.eu, choć skala tego procederu na Ukrainie zmniejszyła się w ostatnich latach, to problem wciąż jest dotkliwy.

Prowadziłem śledztwa przez 15 lat przed wojną i zawsze było ciężko i ryzykownie. Ale myślę, że teraz dla dziennikarzy jest gorzej – stwierdził Jurij Nikołow.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Apel Dudy do przywódców. Ekspert: nikt na świecie o tym nie mówi

Wojna w Ukrainie. Ujawnili skalę korupcji w wojsku

To jego zespół doprowadził do ujawnienia afery korupcyjnej w wojsku ukraińskim dotyczącej zawyżonych cen żywności, którą kupowała armia. Projekt Naszi Hroszi ujawnił, że ceny żywności były zawyżone ponad trzykrotnie. Później zresztą niezależni dziennikarze ukraińscy opisali też kolejne wątki, np. te dotyczące łapownictwa w komisjach lekarskich.

W wyniku upublicznienia m.in. afery cen żywności minister obrony Ukrainy Ołeksij Reznikow podał się do dymisji we wrześniu 2023 r. Jednak po ujawnieniu tego procederu Jurijowi Nikołowowi wielokrotnie grożono w mediach społecznościowych. Groźby przeszły w czyny, gdy w styczniu 2024 r. dwóch zamaskowanych mężczyzn próbowało wtargnąć do jego mieszkania i wykrzykiwało w jego kierunku oskarżeni o wrogą postawę wobec Ukrainy.

Naszi Hroszi nie jest zresztą jedynym projektem zajmującym się tematem korupcji na Ukrainie i też niejedynym mierzącym się z próbami zastraszania dziennikarzy. W październiku 2023 r. redaktorka naczelna serwisu zn.ua (opisującego przypadki korupcji) Julia Mostowa ujawniła, że Wołodymyr Zełenski miał powiedzieć do dziennikarzy, że ci mają "milczeć aż do zwycięstwa" i nie ujawniać kolejnych nieprawidłowości do czasu wyparcia Rosjan.

Z kolei w styczniu 2023 r. w serwisie YouTube opublikowano film ukazujący jak dziennikarze bihus.Info – medium ujawniającego przypadki korupcji – piją alkohol i zażywają narkotyki – przypomina politico.eu.

Po tych doniesieniach redaktor naczelny serwisu Denys Bihus zwolnił dziennikarzy, którzy stali się bohaterami skandalu. Jego największą obawą było jednak to, w jaki sposób uzyskano te kompromitujące nagrania. Szef redakcji oskarżył o nagrywanie i podsłuchiwanie swoich dziennikarzy Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU). Szef służby generał Wasyl Maluk potwierdził udział tej instytucji w inwigilowaniu przedstawicieli mediów.

Władze Ukrainy posypały głowę popiołem. Dziennikarze w to nie wierzą

W odpowiedzi szef SBU przeprosił, a prezydent Ukrainy zapewnił, że jakiekolwiek formy nacisku na dziennikarzy są nie do zaakceptowania. Jednak Jurij Nikołow nie sądzi, że sytuacja pod tym względem nie uległa zmianie.

Popatrz, możesz być patriotą. Możesz chcieć, aby Ukraina wygrała tę wojnę i ciągle być dziennikarzem – tłumaczył swoją postawę w rozmowie z politico.eu naczelny Naszi Hroszi.

Podkreślił, że celem pracy mediów powinno być ujawnianie prawdy niezależnie od wszelkich okoliczności. – Dziennikarze powinni zrozumieć, że mają pracę do wykonania. Transparentna postawa i porządne dziennikarstwo nie szkodzą Ukrainie – stwierdził dziennikarz.

– Chcę, abyśmy mieli więcej (systemów – przyp. PAP) obrony powietrznej oraz więcej broni dla naszych żołnierzy – to na to powinny iść pieniądze, a nie wypychać kieszenie innych ludzi – podsumował.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP