Fiasko ostrołęckiego projektu
Po sześciu latach rządów Prawa i Sprawiedliwości bilans strat związanych z Ostrołęką C sięga już 1,35 mld zł. Jak informuje portal oko.press, na inwestycji miały się dorobić w największym stopniu osoby związane z PiS.
Oprócz szefa całej operacji posła Arkadiusza Czartoryskiego skorzystać miało na tym kilkanaście osób z lokalnych władz partii. Wśród nich znajduje się m.in. Edward S., któremu w 2020 roku prokuratura postawiła zarzuty korupcyjne.
Projekt ostrołęckiej elektrowni od początku podzielony był pomiędzy cztery spółki zarządzane przez Energę. W 2020 roku zatrudniała 42 osoby z różnych branż, a w sumie na wynagrodzenia pracowników wydała 11,3 mln złotych.
Chociaż sam projekt Ostrołęki C został wycofany w 2020 roku, spółka Elektrownia Ostrołęka wciąż działa i generuje straty.
Ostrołęka pod lupą NIK-u
Poza wewnętrznymi rozliczeniami, w spółce trwa audyt Najwyższej Izby Kontroli. Przypomnijmy, że już czerwcu tego roku prezes Marian Banaś poinformował opinię publiczną, że kontrolerzy kończą prace. NIK miał jednocześnie złożyć do prokuratury zawiadomienie w sprawie niegospodarności.
"Tam są duże nieprawidłowości. Inwestycja nie została zakończona, a wydano ogromne pieniądze. Koszty są na barkach obywateli. Pytanie jest, kto za to odpowiada" – przekonywał wówczas Banaś w radiu TOK FM.