Deputowani Bloku Julii Tymoszenko twierdzą, że próbowano ich przekupić, aby nie uczestniczyli w pracach parlamentu.
Przeciwnicy ugrupowania przekonują, że partia chce się w ten sposób ubezpieczyć przed przyszłotygodniowym głosowaniem kandydatur premiera i przewodniczącego Rady Najwyższej.
Blok Julii Tymoszenko pokazał cztery nagrania wideo, na których rzekomo wysłannicy Partii Regionów starają się ich przekupić. Kadry są niewyraźne, często nie słychać dźwięku - deputowani twierdzą, że nagrywali filmy telefonami komórkowymi. Jurij Odarczenko z BjuT twierdzi, że w czasie rozmowy złożono mu propozycję łapówki w wysokości 10 milionów dolarów za to, że nie pojawi się na pierwszym posiedzeniu Rady Najwyższej, a zatem nie będzie brał udziału w wyborze premiera i nie podpisze decyzji o stworzeniu koalicji.
Były współpracownik Julii Tymoszenko, Mychajło Brodskyj, który był "negatywnym" bohaterem jednego z nagrań twierdzi, że rzeczywiście spotkał się z przedstawicielem tego ugrupowania. Nie było jednak mowy o przekupstwie. Podobnie twierdzi Wołodymyr Siwkowycz z Partii Regionów.
"Bawią się w Jamesów Bondów. [...]Wszyscy są już politykami, a oni agentami 007!" - komentuje.
We wtorek ma się odbyć głosowanie kandydatur premiera i przewodniczącego Rady Najwyższej. Koalicja ma przewagę jedynie dwóch głosów nad opozycją. Oskarżenia o korupcję mogą pomóc w uzasadnieniu bardzo prawdopodobnej, zdaniem politologów, porażki.