Lewicowy prezydent Boliwii Evo Morales zapowiedział w sobotę, że użyje armii aby stłumić wszelkie próby podziału kraju.
W ostatnich dniach w czterech z dziewięciu regionów, na które podzielona jest Boliwia, nasiliły się żądania szerokiej autonomii, które - zdaniem Moralesa - podsycane są przez bogatą elitę obawiającą się proponowanych przez niego reform.
"Ci wrogowie Boliwii pojmują autonomię jako secesję, jako podział kraju. Żadnego podziału, żadnej secesji nie będzie; siły zbrojne są gotowe" - powiedział Morales na wiecu 40 tys. swych zwolenników w mieście Cochabamba.
Na wiecu wystąpił też polityczny sojusznik Moralesa, lewicowy prezydent Wenezueli Hugo Chavez, który przebywa w Boliwii z okazji odbywającego się tam spotkania prezydentów krajów Ameryki Południowej.
Chavez oświadczył, że Wenezuela "nie przyglądałaby się bezczynnie" jakimkolwiek działaniom mającym na celu zdestabilizowanie rządów Moralesa.
"Jesteśmy z wami aby przeciwstawić się agresji bo uważamy, że jest to nasz obowiązek" - powiedział Chavez na wiecu.
Chavez zaoferował też pomoc gospodarczą niedawno wybranemu, także lewicowemu, prezydentowi-elektowi Ekwadoru Rafaelowi Correi.
Zarówno Morales jak i Chavez oskarżyli Waszyngton o spiskowanie z opozycją w ich krajach.