Z dokumentów znajdujących się w Instytucie Pamięci Narodowej wynika, iż kontakt operacyjny "Delegat" nie brał pieniędzy od Służby Bezpieczeństwa - pisze "Życie Warszawy".
Według dziennika, z materiałów tych wynika, że KO "Delegat" został zwerbowany w drodze szantażu obyczajowego. Zdecydował się na współpracę, ale prawdopodobnie nigdy nie odebrał za nią żadnych pieniędzy. W zamian za przekazywane informacje Służba Bezpieczeństwa ochraniała jednak prowadzone przez niego interesy.
Współpraca "Delegata" z SB trwała prawdopodobnie pięć lat - od 1977 do 1982 roku. Zakończyła się w wyniku zmian w kierownictwie MSW, do których doszło po wprowadzeniu stanu wojennego.
Decyzję o zakończeniu współpracy podjął jednak nie "Delegat", ale prowadzący go oficerowie bezpieki. Uznali, że "Delegat" prowadzi z nimi podwójną grę - czytamy w "Życiu Warszawy".