Sekretarz stanu Condoleezza Rice grozi zwolnieniem z pracy dyplomatom, którzy nie chcą jechać na placówkę do Iraku.
Na ostatnim spotkaniu pracowników Departamentu Stanu z kierownictwem resortu kilkuset pracowników otwarcie wyrażało niezadowolenie z postawy Rice.
ZOBACZ TAKŻE:
Irak: Ambasada za miliard dolarów
Jeden z uczestników spotkania powiedział, że służba dyplomatyczna w Iraku to "potencjalny wyrok śmierci" i że ambasada w innym kraju znajdującym się w tak niebezpiecznym miejscu byłaby już dawno zamknięta.
Dyrektor generalny Departamentu Stanu Harry K.Thomas przypomniał, że resort musi wypełnić 48 wakatów w Bagdadzie do lata przyszłego roku.
Rozesłano e-maile z propozycją objęcia tych stanowisk do 250 dyplomatów z informacją, że jeżeli wystarczająca ich liczba nie zgodzi się dobrowolnie, niektórym wyda się służbowe polecenie wyjazdu.
Dyplomaci w USA składają przysięgę, że będą pracować wszędzie tam, gdzie skieruje ich sekretarz stanu, ale przymusowego przydziału pracy nie stosowano od lat 1960., kiedy zmuszała do tego wojna w Wietnamie.