Posłowie nie będą już mogli dowolnie korzystać z paszportów dyplomatycznych. Jest to efekt skandali, jakich dopuszczali się podczas zagranicznych delegacji - pisze "Życie Warszawy".
Według dziennika, powodem zaostrzenia sejmowych przepisów było zachowanie Mateusza Piskorskiego, posła Samoobrony i głównego doradcy Andrzeja Leppera do spraw zagranicznych. W grudniu ubiegłego roku Piskorski udał się jako obserwator wyborów do Naddniestrza, samozwańczej, prorosyjskiej i skorumpowanej republiki, nie uznawanej przez żaden demokratyczny kraj świata.
Gazeta zwraca uwagę, że Piskorski nie dość, że pojechał tam jako członek Sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych w charakterze obserwatora wyborów do nieuznawanego parlamentu, to jeszcze potwierdził legalność nowych władz. Oprócz tego szafował tam deklaracjami o polsko-naddniestrzańskiej przyjaźni.
Do tej pory posłowie mogli legitymować się dyplomatycznym paszportem, udając się na urlop, podróżując w interesach lub wizytując którąś z bananowych republik. Teraz każdy poseł, który chce wyjechać za granicę jako reprezentant polskich władz, musi wystąpić o wydanie paszportu dyplomatycznego do marszałka Sejmu. Z tego obowiązku zwolnieni są jedynie parlamentarzyści, którzy zasiadają w dwóch komisjach: spraw zagranicznych i łączności z Polakami za granicą.
W myśl nowych regulacji, po powrocie do kraju paszporty dyplomatyczne posłów będą natychmiast trafiały do sejmowego sejfu - pisze "Życie Warszawy".