W Kongo nasiliły się walki między oddziałami prorządowymi i rebeliantami. Od rana ponownie dochodzi do starć na północ od Gomy.
W regionie konfliktu pracuje obecnie siedmioro polskich misjonarzy: cztery siostry zakonne i trzech pallotynów.
Ksiądz Jerzy Limanówka, prezes palotyńskiej fundacji salvatti.pl powiedział Informacyjnej Agencji Radiowej, że w zagrożonym konfliktem regionie trudno jest pracować i misja tkwi właściwie w zawieszeniu.
Jak dodaje ksiądz - sytuacja jest bardzo dramatyczna również z tego powodu, że rebelianci niszczą także obozy uchodźców, a ludzie, którzy już uciekli - muszą uciekać dalej.
Wysyłane w rejon konfliktu konwoje pomocy humanitarnej - o czym informują poszczególe organizacje - nie docierają do poszkodowanych. Kilka dni temu teren odwiedzili wprawdzie wolontariusze ONZ, ale wyłącznie w celu zebrania informacji co jest potrzebne poszkodowanym mieszkańcom.
Ksiądz Jerzy Limanówka wierzy, że międzynarodowym organizacjom uda się znaleźć skuteczny sposób pomocy uciekającej przed rebeliantami ludności.
ZOBACZ TAKŻE:href="http://news.money.pl/artykul/kongo;pilnej;pomocy;potrzebuje;1;6;mln;uchodzcow,65,0,382529.html">
Jego zdaniem, największe ku temu szanse ma ONZ, bo jest to największa misja pokojowa tej organizacji na świecie. Jest w nią zaangażowanych 17 tysięcy żołnierzy i spodziewanych jest jeszcze kolejne 3 tysiące.
Jedyną organizacją, która próbuje cokolwiek zrobić w rejonie konfliktu są Lekarze bez Granic.
W Nairobi w Kenii odbywają się dzisiaj rozmowy stron zaangażowanych w konflikt. Bierze w nich także udział sekretarz generalny ONZ - Ban Ki-moon.