Ofensywa terrorystów w Iraku trwa. We wtorek w kilku zamachach zginęły co najmniej 52 osoby
Najwięcej ofiar pochłonęła eksplozja przydrożnej bomby-pułapki zdetonowanej przez rebeliantów koło miasta Bajdżi. Bomba wybuchła, gdy obok przejeżdżał autobus z irackimi żołnierzami. Bomba zabiła co najmniej 24 osoby, w tym 20 żołnierzy.
Kilka godzin później samochód wyładowany materiałem wybuchowym wyleciał w powietrze koło banku w modnej niegdyś szyickiej dzielnicy Karrada w centrum Bagdadu, zabijając co najmniej 14 osób i raniąc 37. Zamachowcy z premedytacją wybrali moment uderzenia. Bo pierwszego każdego miesiąca w banku pobierają wynagrodzenie funkcjonariusze irackich sił bezpieczeństwa.
W Mukdadii na północ od Bagdadu bomba samochodowa wymierzona w patrol policyjny zabiła policjanta i sześciu cywilów. Piętnaście osób zostało rannych.
We wschodniej części Bagdadu przydrożna bomba-pułapka chybiła celu, jakim był samochód Ministerstwa Energii Elektrycznej, i zabiła przypadkowego cywila, a innego raniła.
W Karmie na zachód od Bagdadu dwaj partyzanci zginęli wskutek przedwczesnej eksplozji bomby-pułapki, którą chcieli umieścić przy drodze.
W naftowym mieście Kirkuk, 250 km na północ od Bagdadu, przydrożna bomba-pułapka zabiła dwóch policjantów i raniła trzeciego.
Na zachód od Bagdadu napastnicy zajechali dwoma samochodami przed meczet i zabili duchownego oraz jego brata.
Obserwatorzy sytuacji w Iraku podkreślają, że zamachy podkopują zaufanie Irakijczyków do rządu premiera Malikiego i jego zapowiedzi, że poskromi rebelię i wygasi przemoc na tle wyznaniowym.