Prezydent Stanów Zjednoczonych George W. Bush dał w sobotę jasno do zrozumienia, że nie wycofa się z nowego planu wysłania do Iraku dodatkowych oddziałów wojska i oskarżył sprzeciwiających się temu krytyków, że nie proponują żadnego alternatywnego rozwiązania narastającej tam przemocy.
Plan, przedstawiony w środę przez prezydenta, aby do Iraku wysłać dodatkowo 21,5 tys. żołnierzy spotkał się z ostrą krytyką w Kongresie USA. W Iraku stacjonuje obecnie 130 tys. amerykańskiego wojska. Dodatkowe oddziały miałyby pojechać do Bagdadu i do niespokojnej prowincji Anbar i działać tam razem z wojskami irackimi.
Demokraci, kontrolujący Kongres, a także cześć Republikanów, zgłaszają wątpliwości, czy strategia ta przyniesie pożądane rezultaty, biorąc pod uwagę, że jak dotąd wzmacnianie liczebności amerykańskiego wojska nie zapobiegło rozlewowi krwi. Uważają, że rząd iracki w dużej mierze nie wywiązywał się z podjętych zobowiązań.
W swoim cotygodniowym przemówieniu radiowym Bush powiedział, że wie o sceptycyzmie kongresmenów, przyznał, że mają oni prawo wyrażać swoje poglądy i że robią to dobitnie. "Ale ci, którzy odmawiają planowi szansy, aby zadziałał, mają obowiązek przedstawić alternatywę, która ma większe szanse powodzenia. Oponować przeciwko wszystkiemu bez zaproponowania czegokolwiek jest nieodpowiedzialne" - podkreślił.