* Były oficer Urzędu Ochrony Państwa płk. Jan Lesiak, oskarżony w głośnej sprawie inwigilacji prawicy, twierdzi, że nie zbierał materiałów na Jarosława Kaczyńskiego.*
Dodaje, że zajmował się m.in. sprawą afery FOZZ i śledząc osoby podejrzane o popełnienie przestępstwa odkrył ich kontakty z politykami.
Lesiak stał na czele tajnego zespołu w UOP, prowadzącego od 1992 r. tajne operacje przeciwko ugrupowaniom prawicowym, m.in. Porozumieniu Centrum. Lesiak to jedyny oskarżony w głośnej sprawie inwigilacji prawicy (opozycyjnej wobec prezydenta Lecha Wałęsy i premier Hanny Suchockiej)
, w Jan Lesiak_ : "Nie interesowałem się partiami politycznymi. Jeżeli się ściga przestępców to tak się składa, że czasem ci przestępcy są bliskimi znajomymi, współdziałają z politykami" _ tym Jarosława i Lecha Kaczyńskich, przez UOP w I połowie lat 90. Materiały sprawy znaleziono w lipcu 1997 r. w szafie płk. Lesiaka. Sprawę ujawnił w sierpniu 1997 r., na krótko przed wyborami parlamentarnymi, Zbigniew Siemiątkowski z SLD, koordynator służb specjalnych w rządzie Włodzimierza Cimoszewicza.
We wtorek Lesiak zaznaczył, że kontakty podejrzanych przez UOP osób z Kaczyńskim były "znikome" natomiast z innymi działaczami jego partii -Porozumienia Centrum - były "dość bliskie". Lesiak wymienił w tym kontekście nazwiska ówczesnych działaczy PC Adama Glapińskiego i Macieja Zalewskiego, z którymi miał kontaktować się bohater afery FOZZ Grzegorz Żemek.
Lesiak dodał, że jego działania nie były skierowane przeciw politykom ani ich ugrupowaniom, a o jego pracy wiedzieli szefowie UOP.
Powiedział też, że w jego szafie nie było teczki Jarosława Kaczyńskiego, a lojalka o współpracy z komunistycznymi służbami z jego sfałszowanym podpisem znalazła się tam bo Lesiak badał czy mogła "pochodzić z materiałów UOP".
Zespół Lesiaka miał w 1993 r. opracować plany działań operacyjnych UOP, których elementem miała być inwigilacja przywódców antywałęsowskiej prawicy. Celem działań miało być skłócenie i skompromitowanie czołowych działaczy Porozumienia Centrum, Ruchu III Rzeczypospolitej oraz Ruchu dla Rzeczypospolitej. Zamierzano ich kompromitować m.in. przy wykorzystaniu tajnych agentów UOP w środowiskach prawicowych. W skład zespołu wchodzili zarówno byli oficerowie SB, jak i ludzie z naboru do UOP po 1990 r. (Ci pierwsi byli w większości).
Szefem UOP był wtedy Gromosław Czempiński, a nadzorował go ówczesny szef MSW Andrzej Milczanowski. Obaj zaprzeczali, by doszło do inwigilacji.