Służba Bezpieczeństwa chciała wmanewrować arcybiskupa Tadeusza Gocłowskiego w interesy z ojcem chrzestnym polskiej mafii "Nikosiem". Tymczasem nielegalne interesy z gangsterami prowadzili bliscy współpracownicy gdańskiego metropolity dowiedziała się "Rzeczpospolita".
Informacja o związkach gdańskiego metropolity Tadeusza Gocłowskiego z gangiem nie żyjącego już osławionego mafioza Nikodema Skotarczaka pojawiła się w aktach rozpracowania przez SB skorumpowanych milicjantów w listopadzie 1984 r.
Wówczas, to kapitan wydziału III (do walki z opozycją) gdańskiej bezpieki Jan Protasewicz sporządził notatkę na temat działalności bandy samochodowej. Zdaniem "Rzeczpospolitej" informacje na ten temat pochodzą z donosu jednego z agentów umieszczonych w bandzie Skotarczaka.
Tuż obok powstającego kościoła na gdańskiej Żabiance sklep meblowy prowadził kasjer gangu "Nikosia" Tadeusz J. Ten były milicjant nie mógł wyjeżdżać z Polski i dlatego zajmował się rozprowadzaniem skradzionych samochodów w kraju. Zaprzyjaźnił się z księdzem Kuhnbaumem vel Kargulem. Sklep był jednak tylko przykrywką na prawdziwą działalność bandy.
Tadeusz J. w Polsce wyszukiwał osoby, które użyczały swoich nazwisk na legalizację przemycanych zza granicy samochodów. "Rzeczpospolita" twierdzi, że auta od "Nikosia" kupowali też księża.
Dowody potwierdzające tak działalność znalazły się jesienią ubiegłego roku, gdy swoje teczki otrzymał z IPN prałat Henryk Jankowski. Wtedy okazało się, że Kuhnbaum, to TW o pseudonimie Julian. Donosił na prałata, arcybiskupa Gocłowskiego i innych księży m.in. gdy SB przygotowywała się do przyjazdu papieża na Wybrzeże w 1987 roku pisze "Rzeczpospolita".