_ Gazeta Wyborcza _ napisała, że senator najpierw pracował w Senacie nad stoczniową specustawą, a następnie firma, której jest współwłaścicielem, bez przetargu dostała lukratywne zlecenie na realizację tego, co w ustawie zapisano.
SenatorTomasz Misiakoświadczył, ze nie brał udziału w żadnej procedurze konkursowej dotyczącej wyboru dostawcy dla ARP.
Polityk Platformy Obywatelskiej uważa, że wszystkie procedury odbyły się w świetle ustawy o promocji zatrudnienia z roku 2004, a nie ustawy nad którą głosował 4 lata później. Polityk podkreślił również, że prace nad ustawą stoczniową nie miały żadnego związku z przetargami dotyczącymi szkoleń. Misiak dodał, że o zwycięstwie firmy, w której ma udziały, zadecydowała kilkunastuosobowa komisja działająca zgodnie z zasadami prawa. Misiak zwrócił się do ministra skarbu o skontrolowanie procesu.
Senator zaprzeczył jakoby miał wpływ na to jaka spółka wygra konkurs na szkolenia dla zwalnianych stoczniowców. Oświadczył jednocześnie, że oddaje się do dyspozycji władz klubu. Swojej winy nie widzi, stwierdził za to że wina leży po stronie prawa.