Porywacze, którzy uprowadzili w czwartek na południu Nigerii trzyletnią Margaret Hill, zagrozili zabiciem dziecka, jeśli nie zostanie im wypłacony okup - informuje agencja Reutera.
Wcześniej w piątek matka porwanej poinformowała, że przestępcy grożą zabiciem dziewczynki, jeśli jej miejsca nie zajmie jej ojciec, właściciel baru w mieście naftowym Port Harcourt.
Do porwania Margaret Hill doszło w tym mieście, gdy dziecko było odwożone do przedszkola. Według policji, kilku napastników rozbiło okno samochodu i uprowadziło dziewczynkę, gdy auto stało w korku.
_ Większość porywanych jest uwalniana po wynegocjowaniu wysokości okupu. Tym razem jednak MEND odżegnał się od porwania małej Margaret, określając tę akcję mianem "podłego czynu". _Pani Oluchi Hill powiedziała, że podczas jednego z ostatnich telefonów porywacze zażądali pieniędzy, choć zanim zdążyli wymienić sumę, połączenie zostało przerwane.
Twierdzi też, zamieniła kilka słów przez telefon z rozpłakaną córką. "Płakała. Mówiła, że dają jej tylko wodę. Chce wrócić do domu" - powiedziała przez łzy pani Hill.
Porwania dla okupu są w Nigerii bardzo częste. Obecnie przetrzymywanych jest kilkunastu zakładników, a od końca 2005 roku w sumie porwano ponad 200 osób. Uprowadzanie kobiet i dzieci jest jednak rzadkością. Celem porywaczy są zwykle pracownicy dużych zagranicznych firm naftowych. Rzadko padają groźby zamordowania zakładników i jeszcze nigdy żadna nie została spełniona.
W większości odpowiedzialność za takie akcje ponosi działająca w Delcie Nigru lokalna organizacja o nazwie Ruch na Rzecz Wyzwolenia Delty Nigru (MEND), która domaga się większej autonomii dla tej prowincji, będącej największym zagłębiem naftowym w Afryce.