*"Gazeta Wyborcza" dotarła do protokołu z przesłuchania oficera Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, który kierował akcją zatrzymania Barbary Blidy. *
Z materiałów, ujawnionych przez dziennik, wynika że porucznik Grzegorz S., podejrzany o niedopełnienie obowiązków służbowych podczas akcji, nie został poinformowany, że w domu Blidów znajduje się broń.
Jak tłumaczył śledczym, obowiązek poinformowania go o tym miał oficer prowadzący śledztwo, które doprowadziło do decyzji o zatrzymaniu byłej polityk SLD.
Grzegorz S. wyjaśniał podczas przesłuchania, że w sytuacji gdy potencjalny zatrzymany posiada broń, do akcji zatrzymania kierowana jest jednostka antyterrorystyczna. Przyznał przy tym, że na odprawie poprzedzającej akcję, poinformowano go jedynie o tym, że "jedna z zatrzymywanych osób jest myśliwym", ale - jak zastrzegał porucznik ABW, broń myśliwska "jest duża i trudniejsza do ukrycia" .
Według "Gazety Wyborczej" Grzegorz S. stwierdził też, że decyzja o filmowaniu zatrzymania została wydana przez centralę służb specjalnych.
Oficer zrelacjonował też szczegółowo samą akcje w domu Blidów. Zeznał, że Barbara Blida cały czas była w "ciasno opiętym szlafroku",cały czas zachowywała się spokojnie i dla tego nie zdecydował się na jej przeszukanie, kiedy poprosiła o możliwość skorzystania z łazienki.
Grzegorz S. przyznał, że przed akcją oficerowie ABW nie mieli szkoleń, dotyczących prawnych procedur związanych z zatrzymaniem podejrzanych.