PiS zapowiada wybory na jesień. Premier twierdzi, że Sejm może zdecydować za tydzień o skróceniu kadencji i wybory będą nawet 21 *października. Ale czy politycy naprawdę już są gotowi?*
Prawdziwym zwiastunem wyborów jest wzmożony ruch w branży reklamowej. Tymczasem, jak sprawdził Money.pl, póki co nie ma problemu z rezerwacją bilboardów na przełom września i października.
Jeśli rzeczywiście wybory mają się odbyć jesienią, to już teraz partie powinny rezerwować tablice reklamowe. Outdoor jest według specjalistów od marketingu politycznego jedną z najlepszych form komunikacji z wyborcami. Radio i telewizor można wyłączyć, a jadąc przez miasto nie da się zamknąć oczu!
"Polityka naszej firmy zakłada, że nie udzielamy informacji na temat naszych klientów "- mówi Grażyna Gołębiewska, dyrektor Działu Komunikacji Marketingowej i PR w firmie AMS. "Oczywiście zbliżające się wybory zawsze oznaczają natężenie zainteresowania reklamą wśród partii politycznych" - dodaje.
Zadzwoniliśmy do kilku firm zajmujących się reklamą zewnętrzną tym razem jako przedstawiciele nowej partii wchodzącej na scenę polityczną. Zapytaliśmy czy uda nam się zarezerwować tablice reklamowe na przełom września i października czyli na okres potencjalnego szczytu kampanii wyborczej. Wszędzie odpowiedź była taka sama. „Oczywiście, coś się znajdzie". A to oznacza, że największe partie jeszcze nie zarezerwowały tablic.
Kampanię "Premier Jarosław Kaczyński. Zasady zobowiązują", zdaniem fachowców, należy traktować jako „ocieplającą" wizerunek szefa partii. Nie jest to początek kampanii, lecz ewentualne przygotowanie do niej.
Standardowa kampanie outdoorowa powinna objąć około 600 tablic w 16 największych miastach w kraju. I tyle mniej więcej potrzebują firmy reklamujące swoje towary. "Żeby jednak być zauważonym przez wyborcę należałoby wynająć minimum 1000 tablic. A nowe partie wchodzące dopiero na „rynek" powinny zainwestować w znacznie więcej bilboardów" - ocenia Eryk Mistewicz, najdroższy polski konsultant polityczny pracujący także z politykami z zagranicy. "Sądząc po telefonach od posłów można wnosić, że zaczynają się szykować do walki o ponowne zdobycie miejsc w Sejmie. Na razie jednak zaczyna się etap walki wewnątrzpartyjnej i zdobycie jak najwyższych miejsc na listach wyborczych" - dodaje.
Wybory to świetny interes dla firm outdoorowych. Średnio jedna tablica na okres tak krótkiej kampanii - taka jak ta, którą wykorzystuje teraz premier - kosztuje od 1500 do 2000 zł. Wynajęcie 1000, to zysk rzędu 1 500 000 zł. Do tego zarobią jeszcze fotografowie (od kilkuset do kilku tysięcy), ponieważ na potrzeby plakatu trzeba zrobić kilka sesji fotograficznych.
W branży reklamowej jako anegdotę opowiada się historię o Włodzimierzu Cimoszewiczu, który w trakcie kampanii prezydenckiej wściekł się, że musi powtarzać zdjęcia na plakaty. I twierdząc, że nie jest modelką odmówił wejścia do studia. Na zysk mogą także liczyć zakłady poligraficzne, które wydrukują plakaty z podobiznami polityków (średnio ok. 200 zł za sztukę)
"Na plakat trzeba jednak uważać. Źle dobrana kolorystyka, złe hasło może zabić każdą kampanię i to bez względu na to ile wydamy pieniędzy" - ostrzega Mistewicz. Być może dlatego politycy dopiero myślą nad kampanią i jeszcze nie rezerwują tablic. A może oznacza to, że wybory odbędą np. wiosną...