Dziś piąta rocznica zamachu terrorystycznego w Madrycie. 11 marca 2004 roku islamscy terroryści podłożyli bomby w czterech pociągach podmiejskich. Zginęły 193 osoby, a ponad 2 tysiące zostały ranne. Był to największy zamach terrorystyczny w dziejach Europy.
Dziś, pięć lat po tragedii, ranni i bliscy ofiar czują się zapomniani przez hiszpański rząd. Po raz pierwszy od tragicznego zamachu, w Madrycie nie odbędzie się żadna wspólna uroczystość, w której wzięliby udział poszkodowani, reprezentanci rządu i opozycji.
_ - Politycy w niczym nam nie pomogli. Przez wszystkie te lata musieliśmy znosić obelgi, rozgrywki między partiami, obraźliwe sądy. Nigdy jeszcze nie widziałam ofiar terroryzmu tak maltretowanych jak my _ - mówiła Isabel Casanovas, która w zamachu straciła syna i męża.
Większość osób, których bliscy zginęli 5 lat temu, wciąż jest pod opieką psychologów. Nadal nie wyjaśniono też wszystkich szczegółów zamachu, między innymi powiązań madryckich islamistów z al-Kaidą.
W procesie po zamachu na ławie oskarżonych zasiadło 29 osób. Do więzienia trafiło 21. Wymierzono im kary od 3 do 40 tysięcy lat więzienia.