Podejście Polski do sprawy głosowania w Radzie UE streszcza się w sloganie, którego jako pierwszy użył premier Jarosław Kaczyński: "Warto umierać za pierwiastek".
Choć w ostatnich dniach Polska sygnalizuje, że jest gotowa do kompromisu. We wczorajszym wywiadzie dla agencji Reuter Jarosław Kaczyński potwierdził, że kompromis jest możliwy o ile Polska dostanie zapewnienie, że jej głos będzie silny.
Ciągle jesteśmy pełni nadziei, chociaż te nadzieje mogą być zawiedzione" - mówi przed szczytem premier, podkreślając, że gdy trzeba będzie, prezydent może zgłosić weto.
_ "PiS zapomniał o twórcach pierwiastka" - czytaj rozmowę z prof. Karolem Życzkowskim, fizykiem z UJ, współtwórcą systemu pierwiastkowego _
Polskiej delegacji przewodniczyć będzie najprawdopodobniej prezydent Lech Kaczyński. Choć premier, Jarosław Kaczyński podkreśla, że ostatecznie okaże się to w chwili wsiadania do samolotu, jednak minister spraw zagranicznych Anna Fotyga oświadczyła wczoraj, że wyjazd prezydenta na szczyt jest "niemal przesądzony".
W Brukseli przywódcy UE mają przyjąć mandat negocjacyjny, na podstawie którego unijna Konferencja Międzyrządowa ma przygotować nowy traktat Unii.
ZOBACZ TAKŻE:Czy warto umierać za pierwiastek?Polski rząd chce, by mandat ten umożliwiał dalsze negocjacje nad systemem głosowania w Radzie Unii Europejskiej.
Polska opowiada się za tzw. systemem pierwiastkowym, który polega na tym, że siła głosów poszczególnych państw członkowskich jest obliczana za pomocą pierwiastka z liczby ludności danego kraju. Jest to rozwiązanie korzystniejsze dla małych i średnich krajów, tracą duże państwa, jak Niemcy.
Tymczasem w projekcie mandatu, przygotowanym przez Niemcy, kończące w czerwcu przewodnictwo w Unii, zachowano kwestionowany przez Polskę system tzw. podwójnej większości głosów. Taki system jest zapisany w tekście Traktatu Konstytucyjnego; jego sporą część prezydencja niemiecka przyjęła w projekcie mandatu jako podstawę dalszych prac.
_ Na poparcie swego stanowiska Polska przedstawia dwa główne argumenty: po pierwsze, na tzw. podwójnej większości Polska traci najwięcej ze wszystkich krajów Unii i po drugie, proponowany przez nas system pierwiastkowy jest sprawiedliwszy, ponieważ zapewnia - jak przekonują polskie władze - równy wpływ obywateli Unii na decyzje wspólnoty. Jednak, jak wynika z oficjalnych wypowiedzi, Polska jest raczej osamotniona; pierwiastek popierają Czesi, choć i z tego kraju nie brak sprzecznych sygnałów. _Postulat Polski został zawarty w projekcie mandatu w przypisach do tego dokumentu. Według polskich negocjatorów, Marka Cichockiego i Ewy Ośnieckiej-Tameckiej, to dobry znak, bo po raz pierwszy niemiecka prezydencja uznała fakt, że w Unii jest spór wokół sposobu głosowania w Radzie UE.
"Teraz trzeba zrobić krok następny, tak by na szczycie do mandatu zostało wpisane, iż dyskusję na temat systemu głosowania trzeba kontynuować podczas Konferencji Międzyrządowej" - powiedział we wtorek wieczorem Cichocki. Jednak, pytanie, czy to się uda, pozostaje otwarte.
Polskie MSZ skrytykowało też sam sposób formułowania mandatu, uznając, że podstawą prac nad nowym traktatem Unii stał się faktycznie Traktat Konstytucyjny, choć - jak powiedziała Fotyga - nie taka była umowa między ministrami spraw zagranicznych Unii.
W skład polskiej delegacji na szczyt wejdą między innymi: szefowa polskiej dyplomacji oraz oboje polscy negocjatorzy - Cichocki i Ośniecka-Tamecka. Choć według planów, szczyt ma się zakończyć w piątek, delegacja liczy się z tym, że negocjacje potrwają do soboty.
W ocenie politologa Aleksandra Smolara, nawet jeśli mandat w sprawie nowego traktatu Unii umożliwi dalsze negocjacje nad sposobem liczenia głosów w Radzie UE, kraje członkowskie i tak nie zgodzą się ostatecznie na system pierwiastkowy. Dlatego Smolar podkreśla znaczenie współpracy z innym krajami członkowskimi i umiejętność budowy koalicji zamiast konfrontacji. "Wszyscy zdają sobie sprawę - nie tylko w Polsce i Niemczech - że główne ostrze pierwiastka jest wymierzone właśnie w Berlin" - ocenia politolog._ Smolar obawia się ponadto, że jeśli szczyt w Brukseli zakończy się fiaskiem, to Polska zostanie uznana za winną, a to może kosztować. Przypomniał, że w przyszłym roku zaczynają się negocjacje nad kolejnym budżetem unijnym, który będzie obowiązywał od roku 2013 i Niemcy mogą odmówić płacenia na Polskę takich środków jak do tej pory. _
Były szef polskiej dyplomacji Stefan Meller uważa, że Polska jest osamotniona w sprawie poparcie dla systemu pierwiastkowego, ponieważ sam problem liczenia głosów w Radzie UE jest dla pozostałych państw wtórny.
Jego zdaniem dla większości krajów członkowskich ważniejsze są takie sprawy jak: udoskonalenie mechanizmów rządzenia, stworzenie rzeczywistej wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa oraz wreszcie "ogarnięcie wszystkiego" po kryzysie konstytucyjnym związanym z zamrożeniem prac nad Traktatem Konstytucyjnym po tym, jak Francja i Holandia odrzuciły go w referendach.