Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na

Polityczna burza wokół telefonu do prezydenta

0
Podziel się:

Trwa spór o to kto zawinił temu, że prezydent został zbyt późno poinformowany o katastrofie samolotu.

Polityczna burza wokół telefonu do prezydenta
(EPA/PAP)

Rozgorzała polityczna burza wokół tego, kiedy dokładnie prezydent Lech Kaczyński dowiedział się o katastrofie samolotu wojskowego, a o której godzinie powinien był się dowiedzieć.

Zdaniem Platformy Obywatelskiej prezydent jako zwierzchnik sił zbrojnych w Polsce informację o katastrofie otrzymał zgodnie z procedurą. Według PiS i Kancelarii Prezydenta - informacja ta została podana zbyt późno i, zamiast bezpośrednio do prezydenta, to trafiła do Biura Bezpieczeństwa Narodowego.

Michał Kamiński, minister w Kancelarii Prezydenta podkreśla, że Lech Kaczyński o wypadku lotników powinien był dowiedzieć się wprost od szefa MON przed wylotem prezydenta do Chorwacji, czyli przed godziną 20.00.

*Chlebowski: *To skandal, że nikt w BBN nie odbiera telefonów!

Przewodniczący klubu PO Zbigniew Chlebowski podkreśla, że przepływ informacji nastąpił zgodnie z prawem. Według Chlebowskiego - problem jednak w tym, że w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego, z którym MON kontaktował się w sprawie katastrofy już od godziny 19.40 nikt nie odbierał telefonu.

Zdaniem Przemysława Gosiewskiego sprawę kontaktów między MON-em, premierem a BBN-em i prezydentem wyjaśnią billingi telefoniczne. Choć z wypowiedzi posła Gosiewskiego może wynikać, że i one mogą nie załagodzić tego konfliktu na linii rząd-prezydent.

Minister Michał Kamiński przekonuje, że prezydent Lech Kaczyński o katastrofie CASY dowiedział się dopiero po wylądowaniu w Chorwacji, gdzie akurat odbywał podróż służbową.

Tymczasem według zastępcy szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego, generała Romana Polko, który o sprawie mówił wczoraj na konferencji prasowej, szef Ministerstwa Obrony Narodowej powinien był bezpośrednio poinformować prezydenta o katastrofie samolotu pod Mirosławcem nawet z pominięciem całej skomplikowanej procedury.

Gosiewski: Mamy problem w kontaktach MON i prezydent.

Z kolei dyrektor Departamentu Prasowo-informacyjnego MON płk. Cezary Siemion zapowiedział, że prawdopodobnie w niedzielę ministerstwo opublikuje bilingi rozmów swych oficerów z przedstawicielami Biura Bezpieczeństwa Narodowego, z dnia katastrofy samolotu CASA.

"Sytuacja paradoksalnie zaszła tak daleko, że opublikujemy te bilingi. Niestety nie dysponujemy super nowoczesnymi stacjami telefonicznymi, w związku z powyższym, zajmie to nam parę, paręnaście, czy też parędziesiąt godzin. Najprawdopodobniej w niedzielę będą one gotowe" - powiedział płk. Siemion na sobotniej, wieczornej konferencji prasowej.

Jak dodał, "jeśli jest taka potrzeba", MON może na swych stronach internetowych zamieścić schemat, "jak wygląda przepływ informacji w sytuacjach kryzysowych w siłach zbrojnych".

Według pułkownika, pierwszy telefon po czwartkowej katastrofie samolotu CASA, został wykonany z MON do BBN o godz. 19.43. "Zapewniam, że przez 20 minut oficerowie z Dyżurnej Służby Informacyjnej starali się złapać kontakt z przedstawicielami BBN" - zaznaczył Siemion. Jak dodał, według jego informacji, dyżurny oficer Służby Informacyjnej ministerstwa rozmawiał z przedstawicielem BBN około godziny 20.

Siemion odniósł się także do sobotnich słów zastępcy szefa BBN gen. Romana Polko, który mówił dziennikarzom, że o tak tragicznych wydarzeniach, jak wypadek CASY, prezydent powinien być informowany bezpośrednio. Według gen. Polko, mogłoby się to odbyć przez sekretariat prezydenta czy też oficerów BOR, którzy zawsze są przy głowie państwa. Powiedział też, że prezydent powinien być powiadomiony o wypadku bezpośrednio przez szefa resortu obrony.

_ Zdaniem PO prezydent jako zwierzchnik sił zbrojnych w Polsce informację o katastrofie otrzymał zgodnie z procedurą. Według PiS i Kancelarii Prezydenta - informacja ta została podana zbyt późno i, zamiast bezpośrednio do prezydenta, to trafiła do Biura Bezpieczeństwa Narodowego. _Płk. Siemion podkreślił, że to BBN zwracał się z prośbą do MON o niezwłoczne informowanie swych przedstawicieli o nagłych wypadkach w siłach zbrojnych.

Zastępca szefa Kancelarii Prezydenta, Robert Draba tłumaczył w sobotę w radiowej "Trójce", że prezydent wyleciał z wizytą do Chorwacji, ponieważ nie miał informacji o katastrofie. MON odpiera te zarzuty. Podaje, że Dyżurna Służba Operacyjna kilkakrotnie próbowała skontaktować się w środę od godz. 19.35 z BBN, (katastrofa wydarzyła się o 19.07), ale oficerowie Biura nie odbierali telefonów. Ostatecznie Dyrektor Departamentu Systemu Obronnego BBN otrzymał informację o katastrofie po godzinie 20, natomiast prezydent odlatywał do Chorwacji o 20.15.

W katastrofie pod Mirosławcem zginęło w środę wieczorem 20 osób. Wojskowy samolot transportowy CASA C-295M rozbił się podchodząc do lądowania. Zginęli wszyscy znajdujący się na pokładzie - czterech członków załogi i 16 oficerów wracających z konferencji o bezpieczeństwie lotów. Wśród zabitych byli dowódcy brygad, baz i eskadr lotniczych. Rozbity samolot należał do partii dwóch najnowszych maszyn, dostarczonych w ubiegłym roku Polsce.

ZOBACZ TAKŻE:

wiadomości
wiadmomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)