Lider SLD Wojciech Olejniczak w czasie studiów zarabiał na powiązaniach z władzami SGGW, w której studiował - pisze "Rzeczpospolita".
Według dziennika, byli współpracownicy i koledzy Wojciecha Olejniczka do dziś pamiętają jego niejasne interesy w Fundacji Samorządu Studentów SGGW, którą jako działacz młodzieżowy stworzył w 1997 roku. Kiedy Olejniczak zajął się polityką, sprawy fundacji przejął jego wspólnik - Krzysztof Kowalski. Fundacja, w której działali, miała wspierać studentów SGGW. Według rozmówców "Rzeczpospolitej", przy okazji pozwalała nielegalnie zarabiać Olejniczakowi i Kowalskiemu.
Proszący o anonimowość mężczyzna opowiedział "Rzeczpospolitej", że był tak zwanym słupem Olejniczaka. Podkreślił jednak, że swoje zarzuty może przedstawić przed sądem. Według niego, pod koniec lat 90-tych Olejniczak i Kowalski zaproponowali mu prowadzenie lokalu przy akademikach SGGW, klubu Na Przybie. "Dostawałem 2,5 tysiąca pensji, resztę utargu - 30 - 40 tysięcy złotych zabierali oni. Rozliczenia klubu wzięli na siebie. Mieli klucze do klubu, a zabierane z kasy pieniądze - jak mówili - szły na działalnośc fundacji. Prawdziwe obroty z klubu były oczywiście większe niż te z faktur. Olejniczak zresztą podpisywał niektóre faktury za siebie - w imieniu fundacji i za mnie" - twierdzi Paweł G.
"Rzeczpospolita" pisze także o Danielu Walendziku, który przed Pawłem G. był najemcą klubu Na Przyzbie. Przyznał on, że przez dwa miesiące płacił rachunki za telefony komórkowe Wojciecha Olejniczaka. Dziennik pisze także, iż w jednym z protokołów fundacji odnotowano, że w kwietniu 1998 roku Fundacja wypłaciła stypendium fundowane dla studenta Wojciecha Olejniczaka i nagrodę dla Krzysztofa Kowalskiego.