Dzisiejesza "Gazeta Wyborcza" napisała, że unijna komisarz ds. konkurencji Neelie Kroes skierowala list do ministra gospodarki Piotra Woźniaka, w którym domaga się przygotowania do końca lutego programu ograniczenia mocy produkcyjnych stoczni w Gdańsku, Gdyni i Szczecinie.
Te ograniczenia - zdaniem gazety - to cena, jaką płacimy za udzielenie branży po kryzysie w 2002 roku pomocy publicznej. Chodzi o pomoc w wysokości ponad dwóch miliardów złotych.
Roman Gałęzewski, przewodniczący "Solidarności" w Stoczni Gdańsk uważa, że państwa nie stać na to, by dopłacać do nierentownych zakładów. A stałoby się tak, jeżeli stocznie ograniczyłyby produkcję.
_ Unijna komisarz zagroziła, że jeżeli program zmian nie zostanie przygotowany, Komisja Europejska nakaże stoczniom zwrot pieniędzy z pomocy publicznej. _Prezes Stoczni Gdańsk - Andrzej Jaworski zapewnia, że stocznia po sprywatyzowaniu zakładu spłaci dług publiczny.
Polskie Radio Gdańsk dowiedziało się, że zgłosił się kolejny inwestor, który wyraził chęć zakupu wiekszościowego pakietu akcji. Zarząd stoczni nie chce na razie udzielać na ten temat informacji. Wiadomo jednak, że to inwestor z jednego z krajów arabskich.
Kupno akcji stoczni rozważają też spółka ISD Polska, należąca do ukraińskiego Związku Przemysłowego Donbas oraz włoska firma FVH. W tej chwili Stocznia Gdańsk ma dług w wysokości około 38-u milionów złotych.