*Intencją ABW nie było doprowadzenie do przetasowań politycznych czy też szukanie na siłę układu - powiedział Bogdan Święczkowski, zeznając przed komisją śledczą badającą okoliczności śmierci Barbary Blidy. Jego zdaniem dowodem na to jest fakt, że to prokuratura, a nie podległa mu służba, postawiła zarzuty w sprawie mafii węglowej. *
Były szef ABW relacjonując przebieg zatrzymania przez funkcjonariuszy byłej posłanki SLD i minister budownictwa podkreślał, że w chwili, gdy dowiedział się o postrzale zakładał różne scenariusze. Również taki, że mogło dojść do szamotaniny lub wypadku.
POSŁUCHAJ BOGDANA ŚWIĘCZKOWSKIEGO:
I jak zeznał przed komisją - _ dopiero kolejne dni utwierdziły go w przekonaniu, że była to próba samobójcza _. Oświadczył też, że o wszystkim poinformował ówczesnego ministra sprawiedliwościZbigniewa Ziobrę. Została też w tej sprawie przygotowana informacja dla koordynatora ds. służb specjalnychZbigniewa Wassermanna.
Święczkowski podkreślił też, że po tych wydarzeniach oddał się do dyspozycji premieraJarosława Kaczyńskiego. Po powrocie do pracy przekazał nadzór nad sprawą swojemu zastępcy, gdyż sam nie chciał się angażować w prowadzone wówczas wyjaśnienia w sprawie akcji w domu Barbary Blidy.
Mafia węglowa istniała
Jego zdaniem w Polsce, wbrew temu co twierdzą niektórzy politycy, istniała mafia węglowa W ten sposób były szef ABW uzasadniał rangę prowadzonego przez prokuraturę w 2006 roku postępowania przygotowawczego.
Mówił o przejmowaniu za bezcen majątków przedsiębiorstw górniczych, wyłudzaniu przez spółki pośredniczące znacznych kwot ze sprzedaży węgla, przekupywaniu pracowników spółek węglowych oraz o sponsoringu imprez z udziałem polityków, sędziów i prokuratorów.
Były szef ABW mówił dość szczegółowo o współpracy mafii węglowej z wysokimi urzędnikami państwowymi i politykami.
POSŁUCHAJ BOGDANA ŚWIĘCZKOWSKIEGO:
Bogdan Święczkowski nadzorował sprawę przeciwko mafii węglowej i referował jej postępy podczas narad organizowanych u premiera Jarosława Kaczyńskiego. Po samobójstwie Barbary Blidy w Siemianowicach Śląskich ówczesny szef służby oddał się do dyspozycji premiera, a następnie został przez niego wysłany na urlop.