"Życie Warszawy" dotarło do dokumentów, zgromadzonych przez Rzecznika Interesu Publicznego (RIP) na temat Zyty Gilowskiej. Na żadnym z nich nie figuruje jej podpis.
Dziennik dowiedział się też, że już 13 czerwca minister-koordynator do spraw służb specjalnych Zbigniew Wassermann poinformował premiera, że rzecznik interesu publicznego chce wszcząć proces lustracyjny Zyty Gilowskiej.
A cztery dni wcześniej Gilowska złożyła dymisję, której premier nie przyjął. Co więcej, zachował tę informację w tajemnicy. Sprawa wróciła jednak bardzo szybko - podkreśla "Życie Warszawy".
Dziennik pisze, że z dokumentów, którymi dyspouje RIP, wynika, że Gilowska została zarejestrowana w drugiej połowie lat 80. jako TW Beata. Taki zapis figuruje w dzienniku rejestrowym lubelskiej SB. Oficerem prowadzącym był mąż jej koleżanki. Zachowały się spisywane przez niego raporty z rozmów z Gilowską. Opowiadała w nich o środowisku lubelskich naukowców. W archiwach nie znaleziono podpisanej przez nią zgody na współpracę.