Mimo deklaracji prezydenta George'a Busha, że celem wojny w Iraku jest ustanowienie tam demokracji, która będzie przykładem dla całego Bliskiego Wschodu, jego administracja obcina ostatnio fundusze dla organizacji pomagających w budowaniu irackich instytucji demokratycznych.
Jak zauważa środowy "Washington Post", uszczuplone finansowanie tych dotowanych przez rząd organizacji zagraża realizacji takich projektów jak Stany Zjednoczone zmniejszyły o 60 procent fundusze dla programu promowania demokracji w Iraku edukacja w zakresie tworzenia i utrzymywania partii politycznych, zakładania pozarządowych instytutów analitycznych ("think-tanków"), funkcjonowania niezależnych mediów, związków zawodowych i innych organizacji.
Rząd obciął o 60 procent fundusze dla programu promowania demokracji w Iraku, realizowanego przez waszyngtoński U.S. Institute of Peace. Kończą się granty rządowe dla Narodowego Instytutu Demokratycznego ds. Międzynarodowych (NDI), który również działa na rzecz demokracji na Bliskim Wschodzie, oraz dla siostrzanego Międzynarodowego Instytutu Republikańskiego. Do września wyschną fundusze dla Narodowej Fundacji na rzecz Demokracji (NED).
Ogromną część funduszy wyasygnowanych przez Kongres na odbudowę Iraku pochłaniają koszty zapewnienia bezpieczeństwa, wcześniej nieprzewidywane w tej skali przez rząd. Przedstawiciele administracji argumentują, że bezpieczeństwo nowych instytucji irackich pomaga w ich funkcjonowaniu, a więc jego koszty należy także wliczyć w koszty promowania demokracji.
Działacze fundacji wspierających demokrację na świecie, jak nowojorska Freedom House, ostro krytykują jednak prezydenta Busha, że zmniejsza ich finansowanie.
