Pociski rakietowe Hezbollahu uderzyły w Hajfę. Nie było żadnych ofiar. Poprzedniego dnia w operacjach wojskowych Izraela w Strefie Gazy, mających powstrzymać prowadzone stamtąd ataki rakietowe na terytorium izraelskie, zginęło co najmniej 20 Palestyńczyków.
Wcześniej wystrzelone przez Hezbollah rakiety spadły na izraelskie miasta Cfat i Karmiel. Dwie osoby zginęły, jest też 11 rannych. Hezbollah groził też atakiem rakietowym na Hajfę, największy izraelski port nad Morzem Śródziemnym, jeśli wojska izraelskie dokonają natarcia na Bejrut i jego południowe przedmieścia. Według generała Jossiego Baidaca z izraelskiego wywiadu wojskowego Hezbollah ma ok. 100 pocisków rakietowych o zasięgu 40-70 km, co oznacza, że mogą one zaatakować Hajfę i Tyberiadę.
Tymczasem Unia Europejska krytykuje Izrael za "nieproporcjonalne" użycie siły, który reaguje oskarżeniem o stronniczość.
"Rząd Izraela jest bardzo zaniepokojony nieproporcjonalnym używaniem jednostronnego języka przez nowe przewodnictwo Unii Europejskiej, jeśli chodzi o sytuację w Libanie" - oświadczył rzecznik izraelskiego MSZ Mark Regew.
Premier Izraela Ehud Olmert nakazał w niedzielę wojsku "zintensyfikować" trwającą od środy operację w Strefie Gazy w celu uwolnienia kaprala Szalita. Izraelskie śmigłowce bojowe przeprowadziły w nocy z niedzieli na poniedziałek serię ataków rakietowych na samo miasto Gaza. O świcie natomiast czołgi, transportery opancerzone i buldożery zgromadziły się przy granicy a następnie wjechały do północnej części Strefy Gazy.