Żony górników z "Budryka" wracają do domów na Śląsk. Ministerstwo Gospodarki potwierdza, że doszło do porozumienia z kobietami.
"Osiągnęłyśmy swój cel. Chciałyśmy, żeby ktoś zwrócił uwagę na to, co się dzieje na kopalni; żeby doszło do zwołania komisji, która zdecyduje o spotkaniu stron sporu. Robiłyśmy to spontanicznie, w nadziei na to, że nasi mężowie wreszcie wrócą do domu i strajk zostanie zakończony" - powiedziała Jolanta Konieczna, żona jednego ze strajkujących górników.
Kobiety od początku domagały się spotkania z wicepremierem, ministrem gospodarki Waldemarem Pawlakiem. Jednak wicepremier kilkakrotnie powtarzał, iż rozwiązanie problemów powinno nastąpić w kopalni "Budryk", a nie w Warszawie. Równocześnie zapowiedział, że "nie będzie wymuszonych spotkań".
Żony górników nie ukrywały, iż jest im przykro z powodu postawy Pawlaka. "Zawiedzione jesteśmy jedynie tym, że nie porozmawiałyśmy z panem Pawlakiem. Bardzo nam jest przykro, że powiedział, iż nasi mężowie zasłaniają się nami. To nieprawda" - powiedziała Konieczna.