We wtorek w Senacie odbyło się seminarium poświęcone sytuacji gospodarczej Polski. Ekonomiści zaproszeni na spotkanie nie szczędzili słów krytyki pod adresem polityki rządu i Narodowego Banku Polskiego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Polska gospodarka może odczuć to, co działo się przez ostatnich 8 lat
Duże obawy ma m.in. prof. Cezary Wójcik, ekonomista z SGH. - Jesteśmy w sytuacji niebezpiecznej i być może nie zdajemy sobie sprawy, jak bardzo niebezpiecznej - ostrzega. Jego zdaniem polska gospodarka przez długi czas znajdowała się w stagflacji (niski wzrost gospodarczy połączony z wysoką inflacją - przyp. red.), z której dopiero teraz zaczynamy bardzo powoli wychodzić.
Co więcej, w ocenie prof. Wójcika rząd, zamiast z nią walczyć, "dolewa oliwy do ognia". - Mamy ekspansywną politykę fiskalną. Władza dosypuje pieniądze na rynek. Finanse są na krawędzi stabilności. Mamy upadek wiarygodności polityki pieniężnej. Inflacja stanie się tylko jeszcze bardziej uporczywa, co będzie oznaczać wyższe koszty dla gospodarki - ostrzega.
W money.pl pisaliśmy, że osłabienie złotego oraz ostatnia obniżka stóp procentowych zdaniem wielu ekspertów oddala nas od celu inflacyjnego NBP na poziomie 2,5 proc. Podpisuje się pod tym m.in. Ludwik Kotecki, członek RPP.
Kryzys buduje się stopniowo. Przez długi czas wszystkim wydaje się, że tym razem będzie jak zawsze, że jakoś to będzie. A później rynki mówią "sprawdzam" i załamanie następuje w ciągu zaledwie paru miesięcy. Obawiam się, że możemy z polską gospodarką zbliżać się do tego momentu, choć każdemu zdaje się, że i tym razem przejdziemy przez wszystko suchą stopą - tłumaczy.
Osłabienie złotego a inflacja w Polsce
- Osłabienie złotego jest konsekwencją tej niefortunnej obniżki stóp - mówi w rozmowie z money.pl Kotecki. Jak zaznacza, "import na każdym euro staje się 20 groszy droższy".
- Dezinflacja, o której teraz tyle się mówi, ogranicza się do cen żywności, czy surowców. Są to efekty bazowe. One zaraz się skończą. Jeśli przyjdzie ożywienie gospodarcze, ceny żywności przestaną spadać. Obniżka stóp obecnie będzie oddziaływać na gospodarkę dopiero w IV kw. 2024 r., a wtedy Polska będzie w fazie ożywienia. Dlatego nie powinniśmy jej stymulować obniżkami. Inflacja wciąż nad Wisłą ma się bardzo dobrze - dodaje.
Szczególnie że jak wylicza Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu, po wygaśnięciu wszelkich "promocji" rządowych, takich jak sztuczne trzymanie nisko cen energii, paliw, gazu czy żywności, inflacja nad Wisłą w 2024 r. może automatycznie podnieść się o 0,8 pkt proc. W tym kontekście działanie NBP z poprzedniej środy było karygodnym błędem.
- To, co się dzieje w gospodarce, w żadnym wypadku nie tłumaczy redukcji stóp procentowych, które przeprowadził polski bank centralny - podsumowuje.
"Widzimy regres gospodarczy"
Z kolei prof. Jerzy Hausner, były minister w rządach Leszka Millera i Marka Belki, uważa, że już rok temu weszliśmy w środowisko stagflacyjne, z coraz wyższą, "udomowioną", "silnie zakorzeniającą się" inflacją.
To, co go martwi, to "poważna desynchronizacja cyklu gospodarczego". - Przemysł jest w deflacji, zupełnie inaczej zachowują się usługi. Rząd korzysta z podatku inflacyjnego, ale trzeba powiedzieć, że mamy do czynienia z wielowymiarowym zadłużaniem się naszego kraju. Perspektywy dezinflacji nie są korzystne, ponieważ wiele efektów (takich jak np. niski VAT na żywność czy niskie ceny prądu - przyp. red.) wygaśnie w przyszłym roku. Co więcej, widzimy szereg impulsów inflacyjnych wynikających z polityki rządu, ale także cyklu gospodarczego - wyjaśnia ekonomista.
Jednak zdaniem prof. Hausnera największym problemem jest to, że "mamy obecnie do czynienia z regresem gospodarczym". - Chodzi mi o osłabiającą się i zanikającą funkcję państwa, także na poziomie samorządu terytorialnego. Nie wspominając już o edukacji - dodaje.
Ekspert obawia się, że niski poziom inwestycji w gospodarce, o którym w money.pl piszemy od dłuższego czasu, trwale zepchnie wzrost gospodarczy naszego kraju poniżej 3 proc. - Tak się stanie wobec narastającego długu i pustego inflacyjnego pieniądza (chodzi o dodatkowe budżetowe pieniądze z inflacji, jakie zyskał rząd - przyp.red.), który świetnie nadaje się do korupcji politycznej - grzmi prof. Hausner.
Dużym kłopotem jego zdaniem jest również "chaotyczna i nieprzewidywalna" polityka prowadzona przez NBP, która jest "zaproszeniem do spekulacji". - To wszystko oznacza dramatyczne obniżenie się wiarygodności gospodarczej Polski, co niesie ze sobą szereg negatywnych konsekwencji - podsumowuje ekspert.