Pływacy domagają się dymisji prezesa Polskiego Związku Pływackiego Pawła Słomińskiego. To jednak, jak powiedziała tuż po wylądowaniu w Polsce Alicja Tchórz, "jakieś bezwzględne minimum".
- Chcemy jeszcze naszykować jakiś pozew zbiorowy. Jeszcze jesteśmy przed rozmowami z prawnikami. Mam nadzieję, że odpowiednie konsekwencje zostaną wyciągnięte i środowisko pływackie przejrzy na oczy, a zmiany nastąpią - zaznaczyła na lotnisku przed kamerami TVN24.
Nieprawidłowe zgłoszenie PZP
Dlaczego zawodnicy wrócili do kraju bez olimpijskiego startu? Według ich relacji Polski Związek Pływacki nieprawidłowo zgłosił ich do imprezy. Sytuacji nie da się porównać do żadnej innej, ale to trochę tak, jakby tuż przed lotem w kosmos dowiedzieć się, że ktoś źle wypisał nam bilet i do promu nie wsiądziemy.
Sam PZP widzi to inaczej. W obszernym oświadczeniu opisuje niuanse tej sytuacji, dodając, że całe nieporozumienie wynika z międzynarodowych przepisów. Prowadzony przez Pawła Słomińskiego związek jedynie proponuje zawodników, ostateczną decyzję podejmuje Polski Komitet Olimpijski. Ze względu na te zapisy i tak ktoś nie wystąpiłby w Tokio.
- Moje pierwsze skojarzenie było takie, że powinni pozwać winnego tego zaniedbania. Dla tych zawodników nie ma ważniejszej rzeczy niż igrzyska. To nie tenis, gdzie dobrze zarabia się na licznych turniejach i po przegranej można wygrać na następnym. Dla pływaków to możliwość, która zdarza się często tylko raz w życiu - mówi money.pl mecenas Jacek Dubois.
Jak przeliczyć upokorzenie na pieniądze?
Dla prawnika oczywistym jest, że należy się zawodnikom odszkodowanie za wieloletnie poświęcenia, które poszły na marne przez czyjś formalny błąd. - Możliwe, że potrzebne będzie powołania biegłego w zakresie treningu i przygotowania do imprez najwyższej rangi. To całkowicie zmienia tryb życia. Trzeba teraz ocenić, ile warta jest utrata szansy wystąpienia w czymś niepowtarzalnym - mówi Dubois.
Jak dodaje, z czysto ludzkiego punktu widzenia, nie ma takich pieniędzy, które mogłyby wyrównać tę stratę. Jednak na gruncie prawa można to oszacować. - Sportowcy ci zostali też upokorzeni, pozbawieni jakiejś wartości, radości. Co więcej, to winny zaniedbania powinien wyjść z inicjatywą i zaproponować takie rozwiązanie bez procesu - podsumowuje Dubois.
Jakie to mogą być kwoty?
- To jest sport. Nie można zatem wykluczyć, że każdy z nich miał szanse na miejsce na podium. Gdybym ja szykował pozew, to brałbym pod uwagę pozycje 1-3. Zatem te, które związane są z wysokimi nagrodami i emeryturą olimpijską. Do tego dochodzi również wartość potencjalnie utraconych kontraktów sponsorskich - mówi Marcin Kwiecień z kancelarii "Kwiecień prawo sportowe", specjalizującej się w obsłudze prawnej sportowców, trenerów i klubów sportowych.
Nagrody za medale w Tokio
Za medale w Tokio PKOl zapowiedział niemałe nagrody. Złoto - 120 tys. zł, srebro - 80 tys. zł, brąz - 50 tys. zł. A jaka jest wysokość emerytury olimpijskiej? To stała kwota - 2,6 tys. zł, która nie zależy od sytuacji finansowej sportowca i koloru medalu. Dostaje ją każdy zdobywca olimpijskiego krążka po zakończeniu kariery i 40. roku życia.
- W pozwie, oprócz odszkodowania, domagałbym się też zrekompensowania strat moralnych, rozczarowania, możliwości wyboru innej kariery zawodowej, strat na polu rodzinnym. Tu też bym nie odpuszczał, bo strata jest dla mnie oczywista. W sumie i w polskich warunkach może to być kwota w przedziale od kilkuset tysięcy do nawet miliona zł na jednego zawodnika - zapewnia Kwiecień.
To nie Ameryka
Co oznacza stwierdzenie "w polskich warunkach"? - W polskiej kulturze prawnej nie należy się spodziewać wysokich kwot. W USA zapewne byłyby to miliony dolarów. W Polsce nie wydaje mi się to możliwe - mówi Jacek Markowski adwokat z kancelarii LEX Sport.
Zresztą nie tylko o pieniądze zawodnikom chodzi. Z ich wypowiedzi wynika, że chcą sprawiedliwości. - Chcą wskazania odpowiedzialnego za tą sytuację, również w kontekście innych zawodników, których mogłaby spotkać podobna sytuacja - dodaje Markowski.
Pytanie tylko, czy żądania powinny być kierowane do związku pływackiego? Zapytaliśmy o to w samym PZP. Na ile związek poczuwa się do winy i czy, jak sugeruje Dubois, wyjdzie z inicjatywą odszkodowania do zawodników. Do czasu opublikowania artykułu nie otrzymaliśmy odpowiedzi, uzupełnimy go, gdy tylko ona nadejdzie. Opublikowane dotychczas oświadczenie prezesa związku nie daje tu jasnej odpowiedzi, skupia się na wyjaśnieniu sytuacji, nie rekompensatach dla poszkodowanych zawodników.
- Nie przesądzając winy, ale patrząc z perspektywy zawodnika, który musi należeć do związku, by mieć możliwość startu na olimpiadzie, a także na innych zawodach rangi międzynarodowej, odpowiedzialność za niedopełnienie formalności co do zasady będzie po stronie danego związku o randze krajowej - mówi Markowski.
Jak dodaje, wynika to z przepisów, bo to związek dopełnia wszystkich formalności. Fakt, że zawodnik znalazł się w Japonii, został tam wysłany, sprawia, że próba wyłączania odpowiedzialności związku jest, mówiąc delikatnie, ryzykowna.
- Zawodnicy inwestują w przygotowania czas i pieniądze. Nagle okazuje się, że są to pieniądze wyrzucone w błoto - podsumowuje adwokat z kancelarii LEX Sport.