W czwartek, protest przewoźników, który trwa już od dwóch tygodni na granicy z Ukrainą, ma zostać rozszerzony na przejście graniczne w Medyce. Blokady dokonają rolnicy ze stowarzyszenia Oszukana Wieś. Uczestnicy blokady są coraz bardziej zdenerwowani.
- Ukraińskie służby traktują nas jak bankomaty, a w Polsce tracimy rynek. Jak mamy konkurować z ukraińskimi firmami, gdy musimy płacić kierowcy 2,5 tys. euro, a firmy ukraińskie płacą 700 euro? - mówił w rozmowie z "Rzeczpospolitą" jeden z kierowców.
- Boimy się konkurencji z Ukrainy. Sam ZUS kosztuje tam 600 zł miesięcznie, a u nas nawet pięć razy więcej. Kierowcy też zarabiają mniej za naszą granicą. Naprawdę boimy się dumpingu cenowego. Polscy kierowcy powoli odchodzą z pracy - dodawał dla money.pl Tomasz Borkowski, który prowadzi firmę transportową.
Ukraińcy apelują
Teraz Federacja Pracodawców Ukrainy oszacowała szkody, jakie poniosła ukraińska gospodarka w wyniku zablokowania granicy przez polskich przewoźników. Jak podaje dziennik internetowy "Ukraińska Prawda" chodzi o ponad 400 mln euro.
Sytuacja jest naprawdę krytyczna. Nie jestem gotowy powiedzieć, jak cierpią inne branże, choć według Federacji Pracodawców Ukrainy nasza gospodarka poniosła już ponad 400 mln euro. Straty naszych przewoźników odnotowujemy na podstawie przy kalkulacji utraconego dochodu - 350 euro za zwykły dzień - powiedział wiceprezes Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Samochodowych Wołodymyr Balin.
Ukraińcy szacują, że dzień strajku polskich przewoźników na polsko-ukraińskich punktach kontrolnych kosztuje jedną firmę przeciętnie 1 milion hrywien (ok. 111 tys. zł).
Dziennik przypomina, że blokadę przejścia granicznego z Ukrainą przeprowadzili również Słowacy na przejściu w Wysznie Niemetske. Jednak ruch odblokowano.
W trzech punktach kontrolnych na granicy z Ukrainą ma w kolejce czekać ok. 3 tys. ukraińskich ciężarówek.