Polska nawołuje do zreformowania Europejskiego Systemu Handlu Emisjami (EU ETS), gdyż - jak przekonują nasi dyplomaci - został on zdominowany przez wszelkiej maści spekulantów. Cierpi na tym polska gospodarka, która wciąż jest w znacznym stopniu oparta na spalaniu węgla kamiennego. Tymczasem ceny uprawnień do emisji CO2 rosną. Obecnie zbliżają się do ceny 90 euro za tonę, choć jeszcze w styczniu kosztowały około 30 euro.
EU ETS do zreformowania. Inaczej Polska złoży weto
Dziś w EU ETS partycypować musi kilka branż silnie zanieczyszczających środowisko, czyli m.in. przemysł, lotnictwo, ciepłownictwo oraz energetyka. Jak pisaliśmy w money.pl, w ramach pakietu "Fit for 55" Komisja Europejska zaproponowała nałożenie obowiązku nabywania uprawnień na kolejne branże: budownictwo oraz transport drogowy.
Na posiedzeniu Rady ds. Środowiska (ENVI) głos w tej sprawie zabrała minister klimatu i środowiska Anna Moskwa. Zapowiedziała stanowcze kroki ze strony polskiego rządu.
"Dysfunkcjonalny, niezreformowany system #ETS nie może zostać przeniesiony na inne branże tj. budownictwo i transport. Jeśli pakiet #Fitfor55 będzie zawierał rozwiązania odbywające się kosztem obywateli, to podejmiemy wszelkie działania prawne, by je zawetować" - napisała na Twitterze Anna Moskwa.
Czym są "Fit for 55" oraz EU ETS?
"Fit for 55" to pakiet reform związanych z Europejskim Zielonym Ładem, czyli dążeniem Unii Europejskiej do osiągnięcia neutralności klimatycznej do 2050 roku. Pakiet ten zakłada zmniejszenie emisji netto gazów cieplarnianych do 2030 roku o co najmniej 55 proc. w porównaniu z danymi za rok 1990.
Z kolei EU ETS powstał po to, by ograniczyć emisję dwutlenku węgla w warunkach rynkowych. Działa on na zasadzie "cap and trade" (ang. ograniczaj i handluj). Tworzy się limit emisji gazów cieplarnianych, który z czasem jest obniżany. Aby przedsiębiorstwo mogło wyemitować tonę CO2 do atmosfery, musi wcześniej na rynku wykupić na to uprawnienie.
Unia Europejska zdecydowała się na taki rynkowy mechanizm, żeby nie musieć wprowadzać "twardych" regulacji w postaci np. zakazu spalania paliw kopalnych. Zamiast tego wprowadzono system handlu emisjami, który jest elastyczny i wysyła uczestnikom rynku jasny sygnał, w jaką energię należy inwestować - tłumaczyła w rozmowie z money.pl Izabela Zygmunt ekspertka ds. Europejskiego Zielonego Ładu w Przedstawicielstwie Komisji Europejskiej w Warszawie.
Morawiecki nic nie wynegocjował
Polska dyplomacja natomiast podnosi, że tak sformułowany system sprzyja zawyżaniu cen przez spekulantów. Dlatego Mateusz Morawiecki był w zeszłym tygodniu w Brukseli, gdzie negocjował zmiany w EU ETS.
Polski rząd jednak poniósł negocjacyjne fiasko w sprawie reformy systemu. Z doniesień mediów wynika, że Polska i Czechy nie zgodziły się na przyjęcie wspólnych konkluzji dotyczących energetyki. Spór dotyczył przede wszystkim spekulacji w systemie handlu emisjami oraz uznania atomu za "zieloną" energię.
Mamy do czynienia dzisiaj z bezprecedensowym kryzysem cenowym na rynkach energii, na rynku gazu, rynku energii elektrycznej. Ten kryzys cenowy, bardzo wysokie ceny energii, przekłada się na inflację, na zwykłych obywateli, na ludzi, na Polaków, Chorwatów, Słoweńców, wszystkich obywateli UE. Nie mogliśmy sobie pozwolić, aby w tak historycznym momencie przyjąć konkluzje, które praktycznie byłyby puste - stwierdził szef polskiego rządu.