Umowę między Norweskimi Siłami Zbrojnymi a spółką Mesko podpisano we wtorek (29 listopada). Przemysław Kowalczuk, członek zarządu ds. rozwoju polskiej firmy, zdradził "DGP" część szczegółów dot. dostaw zestawów przeciwlotniczych Piorun.
- Wartość umowy to nieco mniej niż 50 mln euro. Podawanie liczby pocisków, wyrzutni i zestawów treningowych zostało zastrzeżone przez kupującego. Mogę jedynie ujawnić, że jest to kilkaset pocisków rakietowych. Dostawy będą zrealizowane w ciągu 2,5 roku - zapowiada Kowalczuk.
Podkreśla przy tym, że w przetargu Mesko rywalizowało z Amerykanami, Francuzami z MBDA i Francuzami z Thalesa, ze szwedzkim Saabem i jeszcze innymi firmami, które nie zostały ujawnione.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Półtora tysiąca Piorunów rocznie
- Na ostatnim etapie pokonaliśmy Europejczyków. Ważnym czynnikiem naszej wygranej było dostosowanie się do specyficznych wymagań strony norweskiej, wzięcie pod uwagę tego, że to kraj położony na północy, często panują tam ekstremalnie niskie temperatury i do tego trzeba dostosować nośniki i transport - zaznacza Kowalczuk.
Pytany natomiast o moce produkcyjne spółki, informuje, że w 2022 r. Mesko wyprodukuje ok. 600 pocisków Piorun, w przyszłym około tysiąca, a później spółka dojdzie do 1,5 tys. rocznie. - Wówczas pojawi się bariera, trudno będzie dalej zwiększać liczbę produkowanych pocisków i w praktyce będziemy musieli postawić kolejny zakład - dodaje.
Kowalczuk wcześniej stwierdził, że firma Mesko ze Skarżyska-Kamiennej nie powiedziała ostatniego słowa, jeśli chodzi o ekspansję na rynki zewnętrzne. - Na tym opiera się nasza strategia dla tej grupy produktów. W dość krótkim czasie skutecznie dostosowaliśmy naszą ofertę do specyficznych wymagań norweskiego klienta, co udowadnia naszą elastyczność zarówno biznesową, jak i technologiczną - przekazał w komunikacie dot. umowy z Norweskimi Siłami Zbrojnymi.