Przed pandemią polska gospodarka rozwijała się w tempie, którego mogły zazdrościć inne europejskie kraje. Szczególnie te największe, do których chcemy równać pod względem np. zamożności. W 2020 roku nastąpiło załamanie, po czym nastało solidne odbicie rok później.
Co czeka gospodarkę i portfele Polaków w 2022 roku? Ostatnie prognozy ekonomistów sugerują, że będzie gorzej, niż mogło się wcześniej wydawać.
Bardzo szybki wzrost cen może wyhamować konsumpcję, która była przez lata głównym motorem napędowym gospodarki. Tym samym eksperci dość zgodnie twierdzą, że w kolejnych 12 miesiącach PKB wzrośnie, ale będziemy jechać na lekko podciągniętym hamulcu ręcznym.
"Obniżamy prognozę wzrostu PKB w Polsce na 2022 rok do 4,1 proc. z 5,1 proc. prognozowanych poprzednio za sprawą pogorszenia perspektyw dla globalnego otoczenia (w tym na skutek zagrożeń pandemicznych i polityki "zero COVID" w Azji) oraz szoku energetycznego, z którym mierzy się cała Europa" - czytamy w najnowszym raporcie PKO BP.
Ekonomiści banku na wykresie pokazali przewidywany przez siebie kierunek zmian dynamiki PKB Polski i popytu (prognozowane wartości na 2022 rok zaznaczone na szarym obszarze). Widać, że wzrost gospodarczy spadnie poniżej poziomów sprzed pandemii.
PKO BP w swoim raporcie prezentuje więcej wykresów, na których pokazuje spodziewane zmiany głównych wskaźników opisujących kondycję polskiej gospodarki. Niemal identycznie jak przy PKB wygląda dynamika konsumpcji z ostatnich lat i ta prognozowana na 2022 rok.
Potwierdza to twierdzenia ekonomistów, że polska gospodarka stoi w dużej mierze konsumpcją i pogorszenie perspektyw w tym elemencie będzie miało znacznie szersze znaczenie.
Ceny, praca i zarobki w 2022 roku
Główną przyczyną przyhamowania konsumpcji mają być bardzo dotkliwe podwyżki cen. Niestety wszystko wskazuje na to, że przez kolejnych kilkanaście miesięcy drożyzna nie odpuści.
Inflacja prawdopodobnie pozostanie w okolicach 20-letnich rekordów. W zależności od kwartału może się wahać średnio od 6,3 do 8 proc. Choć ekonomiści też podkreślają, że ostatecznie konkretne wartości mogą się delikatnie różnić w zależności od skali i czasu trwania rządowych tarcz antyinflacyjnych.
"Silna presja kosztowa (wzrost cen energii elektrycznej o blisko 100 proc. r/r, a także znacznie wyższe koszty komponentów, transportu i pracy) w warunkach silnego popytu będzie prowadziła do dalszego wzrostu cen finalnych, zarówno towarów, jak i usług. W dalszym ciągu duży wkład do inflacji będzie mieć dynamika cen żywności" - ostrzegają ekonomiści PKO BP.
O tym, że problem inflacji jest głębszy i nie wynika tylko z drożejącego prądu czy paliw, jak niektórzy próbowali to tłumaczyć kilka miesięcy temu, świadczy też prognozowana inflacja bazowa (pomija ceny żywności i energii). Niestety pozostanie w 2022 roku w trendzie wzrostowym.
Rząd stara się uspokajać Polaków tym, że rosnące ceny łagodzi szybki wzrost płac. Eksperci PKO BP szacują, że w 2021 roku zarobki wzrosły przeciętnie o około 8,7-8,8 proc. A więc lekko przebiły inflację.
Ich prognozy zakładają, że tak będzie też w przyszłym roku. Średniorocznie wynagrodzenie może wzrosnąć o 9,1-9,3 proc. Szczyt dynamiki może być w drugim kwartale, po czym nastąpi przyhamowanie w drugiej części roku. W statystykach powinny być widoczne stawki na poziomie ponad 6 tys. zł brutto.
Płace będą rosły, a bezrobocie powinno dalej spadać, wyznaczając nowe rekordy. Na koniec 2021 roku bezrobocie rejestrowane powinno być na poziomie około 5,5 proc. i może spaść w okolice 4,8 proc. na koniec 2022. Jednocześnie procent bezrobotnych aktywnie szukających pracy (według Badania Aktywności Ekonomicznej Ludności) powinien spaść z 2,8 do 2,5 proc.
Inwestycje, kredyty i zadłużenie w 2022 roku
Dla solidnego wzrostu gospodarczego potrzeba m.in. dwóch stabilnych filarów: konsumpcji i inwestycji. Pierwszy, jak już sobie powiedzieliśmy, będzie nieco słabszy. W tym drugim przypadku przełom 2021 i 2022 roku może być niezły.
PKO BP widzi szansę na wystrzał dynamiki inwestycji prywatnych do poziomów niewidzianych od dekady. Choć trzeba dodać, że poprzeczka w koronakryzysie nie była wysoko zawieszona.
Gdy w dalszej części roku prywatne inwestycje przyhamują, rozpędzać powinny się powoli inwestycje publiczne. Bieżące opóźnienie Krajowego Planu Odbudowy i brak środków w 2021 roku zwiększy ich pulę w kolejnych 12 miesiącach.
Inwestycji byłoby więcej, gdyby w Polsce utrzymywały się niemal zerowe stopy procentowe. Jednak od kilku miesięcy NBP podnosi oprocentowanie, by przeciwdziałać inflacji. W grudniu 2021 główna stawka oprocentowania w NBP wynosiła 1,75 proc. i była na najwyższym poziomie od 2015 roku. Ekonomiści PKO BP prognozują, że będzie dwukrotnie wyższa (3,5 proc.).
Nawet zdecydowane podwyżki nie zmienią faktu, że dalej realne stopy procentowe pozostaną mocno ujemne, bo inflacja będzie od nich jeszcze dwukrotnie wyższa.
W wyniku wzrostu stóp procentowych budżety domowe będą bardziej obciążone spłatą kredytów. Równocześnie powinna się poprawić sytuacja finansów publicznych. Po potężnym wzroście długu publicznego w kryzysowym 2020 i 2021 roku, kolejne miesiące przyniosą spadek zadłużenia (liczonego jako procent PKB). Jest szansa na zejście z ponad 55 do 52 proc.
Rząd od kilku lat systematycznie realizuje strategię ograniczania udziału zagranicy w długu Polski. I to sprawia, że finanse państwa są bezpieczniejsze. Ekonomiści PKO BP przewidują, że z tej ścieżki nie zejdziemy także w nowym roku.