Już przy pierwszym uderzeniu koronawirusa w Europie eksperci zapowiadali, że jesienią nadejdzie druga fala zachorowań. Nie wszyscy jednak spodziewali się, że będzie to tak mocny cios.
Pod naporem szybko narastających nowych zakażeń kolejne kraje stosują coraz większe restrykcje, a to będzie miało odzwierciedlenie w sytuacji gospodarczej. Trudniejszej, niż mogło się wcześniej wydawać - wynika z najnowszych prognoz Komisji Europejskiej.
Opublikowane właśnie szczegółowe szacunki wskazują, że średnio PKB całej Unii Europejskiej spadnie w tym roku o 7,4 proc. Ta liczba nie uległa zmianie w porównaniu z prognozami przygotowanymi na wiosnę. Gorsze są jednak rokowania na przyszły rok.
Zamiast dynamicznego odbicia i wzrostu PKB o 6,1 proc. w 2021 roku, można się spodziewać zwyżki na poziomie 4,1 proc.
"W ostatnich tygodniach ponowny wzrost liczby zakażeń doprowadził do kolejnego wprowadzenia środków zaradczych przez wiele państw członkowskich. Oczekuje się, że będą one obciążać aktywność gospodarczą i nastroje w krótkim okresie, z negatywnymi skutkami dla konsumpcji i inwestycji" - wskazują unijni eksperci.
Dodają, że towarzyszyć temu będzie znaczący wzrost deficytów budżetowych i zadłużenia poszczególnych krajów, które w celu ratowania miejsc pracy uruchomiły gigantyczne środki. Na poziomie UE tegoroczny deficyt ma wzrosnąć do 8,75 proc. PKB.
Polska nie jest już numerem jeden
Jak wypadamy na tle Europy? Polska należy do tej grupy krajów, gdzie tegoroczna recesja będzie łagodniejsza, niż prognozowano na początku pandemii. Za to część negatywnych skutków przeniesie się na przyszły rok i w efekcie odbicie będzie wyraźnie słabsze.
Aktualnie na ten zakładany jest rok spadek PKB Polski o 3,6 proc., wobec 4,3 proc. prognozowanych wiosną. Jednocześnie zamiast ponad 4 proc. wzrostu w przyszłym roku, można liczyć na 3,3 proc.
Czytaj więcej: Indeks PiS 2.0 najniżej od maja. Straty na akcjach idą w kilkanaście miliardów złotych
Z jednej strony można mówić o względnie odpornej gospodarce, bo np. w Hiszpanii recesja spowoduje skurczenie się gospodarki o ponad 12 proc. W tym samym czasie o prawie 10 proc. spadnie PKB Portugalii, Francji, Włoch czy Wielkiej Brytanii.
Z drugiej strony przestały być aktualne słowa przedstawicieli rządu z Mateuszem Morawieckim na czele, którzy chwalili się, że Polska jest wzorem dla reszty Europy, bo najłagodniej przejdzie kryzys. Teraz okazuje się, że mniejszy spadek PKB zaliczą w tym roku Szwecja, Irlandia, a najbardziej odporna na recesję będzie Litwa.
Kosztowna walka. Obronimy miejsca pracy?
Walka rządu z ekonomicznymi skutkami pandemii będzie sporo kosztowała nasz budżet. KE szacuje, że deficyt będzie stanowił równowartość 8,8 proc. PKB. I to jeden z większych wyników w Europie. Niemcy, mimo ogromnych pieniędzy wpompowanych w gospodarkę, mogą skończyć ten rok z budżetem na minusie rzędu 6 proc. PKB.
W kolejnym roku deficyt Polski powinien być blisko połowę mniejszy, ale dalej daleko będzie rządowi do zbilansowania dochodów i wydatków budżetowych. Pocieszeniem może być fakt, że pod tym względem na tle innych krajów powinniśmy już lepiej wyglądać.
W pewnym momencie część ekonomistów zaczęła się zastanawiać, czy spory deficyt nie spowoduje dużego przyrostu długu publicznego. Według prognoz unijnych urzędników w tym i przyszłym roku nie przebijemy granicy 60 proc. PKB (próg konstytucyjny). Jest szansa, że od 2022 roku uda się go nawet nieco zmniejszyć.
Jednym z głównych celów rządu jest obrona miejsc pracy. Utrzymanie bezrobocia na poziomie z 2019 roku było w oczywisty sposób niemożliwe. Skala problemu nie jest jednak duża. Szczególnie na tle reszty Europy.
Czytaj więcej: Canal+ odlicza dni do debiutu na giełdzie. Eksperci chwalą biznes, ale nie wierzą w powtórkę z Allegro
Najnowsze prognozy mówią o 4-procentowym bezrobociu (według metodologii europejskiej, innej niż GUS) w 2020 roku wobec 3,3 proc. w 2019. W przyszłym może sięgnąć 5,3 proc.
Warto podkreślić, że jeszcze na wiosnę unijni urzędnicy kreślili scenariusz (wcale nie najczarniejszy), w którym bezrobocie miało się co najmniej podwoić - do 7,5 proc. I to w tym roku. Rynek pracy okazał się znacznie bardziej odporny na zawirowania.
Z takim samym poziomem bezrobocia jak my ten rok mogą zakończyć Niemcy. Lepsze statystyki mają tylko Czesi (2,7 proc.). W przyszłym roku możemy spaść w rankingu za kilka innych krajów, takich jak Austria, Słowenia czy Węgry, ale dalej będziemy w czołówce europejskiej.