Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Damian Szymański
Damian Szymański
|

Polską gospodarkę czeka seria szoków. Zbliżają się nie lada kłopoty

719
Podziel się:

Ekonomiści nie mają dobrych informacji. Po olbrzymich podwyżkach cen prądu i gazu, które przełożą się na wzrost inflacji w całym 2022 r., polska gospodarka może dostać zadyszki. Trudno oszacować, o ile wyhamujemy, ale spowolnienie jest już w zasadzie przesądzone. "To prawdopodobnie dopiero początek serii szoków podażowych, które przetoczą się przez gospodarkę w kolejnych latach" - ostrzegają eksperci z mBanku. Więcej optymizmu przejawia za to Polski Instytut Ekonomiczny. Na co powinniśmy się przygotować?

Polską gospodarkę czeka seria szoków. Zbliżają się nie lada kłopoty
Rząd Zjednoczonej Prawicy musi się przygotować na spowolnienie gospodarcze (East News, Jacek Dominski/REPORTER)

W ostatni piątek Urząd Regulacji Energetyki ogłosił nowe taryfy. Jak poinformował, od stycznia ceny netto za energię wzrosną średnio o 24 proc., a za gaz ziemny - o 54 proc. Tak duże podwyżki zaskoczyły ekonomistów, którzy szybko muszą rewidować swoje szacunki dotyczące inflacji w 2022 r.

Gospodarka Polski na równi pochyłej

Według prognoz ING Banku Śląskiego średnia inflacja na przyszły rok wzrośnie do nawet 7,3 proc. r/r, jeśli rządowa tarcza antyinflacyjna zostanie wydłużona o kolejny kwartał - a według naszych informacji tak ma się właśnie stać. Jeśli jednak wydłużenia tarczy by nie było, wzrost cen będzie jeszcze większy.

"W scenariuszu z obowiązywaniem tarcz do marca włącznie szczyt CPI (inflacji konsumenckiej, czyli tej, o której zwykle mówi się, mając na myśli inflację - przyp. red.) przesuwa się na połowę 2022 roku i wyniesie 8,5-9 proc. (średnioroczna inflacja 7,5 proc. r/r), a w scenariuszu z wydłużeniem tarcz o kwartał szczyt inflacji przypada na styczeń (średnioroczna inflacja 7,3 proc. r/r)" - przewidują eksperci banku.

Zobacz także: Czy gospodarka przetrwa kolejny lockdown? „Konsekwencje za każdym razem będą bardzo groźne”

Seria szoków w kolejnych latach

Z kolei 7,8 proc. inflacji w przyszłym roku spodziewają się specjaliści mBanku. Ich zdaniem tak wysoki wzrost cen odbije się na całej gospodarce. "To prawdopodobnie dopiero początek serii szoków podażowych, które przetoczą się przez gospodarkę w kolejnych latach" - ostrzegają ekonomiści banku. Dlaczego?

Ponieważ skala szoków jest większa niż ta, którą do tej pory zakładali ekonomiści, i zmniejsza tolerancję gospodarki na podwyższenie inflacji powodowane problemami energetycznymi.

"Zmiana oczekiwanej inflacji o prawie 2 pkt. proc. zmniejsza tempo wzrostu dochodu rozporządzalnego prawdopodobnie o mniej niż 2 pkt. proc. Część wzrostu cen pracownicy rekompensować będą sobie podwyższonymi żądaniami płacowymi. Jest to jednak kolejny element ograniczający tempo wzrostu konsumpcji" - wyjaśnia mBank.

Niemniej, jak tłumaczą, silne podwyżki płac oraz potężne zmiany kosztów energii dla przedsiębiorstw zmniejszą konkurencyjność polskiego eksportu.

Dostosowanie od strony firm i zwiększenie wydatków inwestycyjnych ukierunkowanych na technologie praco- i energooszczędne jest w takich warunkach prawdopodobne, ale zapewne nie natychmiastowe (zarówno w zakresie samego startu procesu inwestycyjnego, jak i jego efektów). Nie potrafimy skwantyfikować obu efektów, ale z uwagi na rozciągnięcie w czasie zjawisk pozytywnych obstawiamy, że to krótkoterminowe ryzyko dla wzrostu PKB. Wzrostu PKB w 2022 roku będziemy teraz szukać w przedziale 3,5-4 proc. (poprzednia prognoza punktowa 4,2 proc.) - uważają analitycy mBanku.

Gospodarka zacznie się krztusić. Co dalej?

Ich zdaniem bardzo ważnym elementem wsparcia gospodarki jest wysokość realnych stóp procentowych oraz kursu walutowego (perspektywa spowolnienia z wysoką inflacją to presja na słabszy kurs walutowy).

"W obecnych warunkach polityka pieniężna jest wciąż bardzo silnie ekspansywna i wciąż będzie, nawet przy sporo wyższych stopach nominalnych. Gospodarka może się nieco krztusić, ale wzrost pozostanie naszym zdaniem (na razie) wciąż powyżej potencjału" - przewidują.

Bardziej pesymistyczni są za to ich koledzy z Banku Pekao. Po doskonałych danych z polskiego przemysłu za listopad (o czym piszemy TUTAJ) spodziewają się oni ostrego spowolnienia wzrostu PKB na przełomie 2022 r. i 2023 r.

Obecnie przemysł robi zapas, obawiając się pandemii i dalszego wzrostu cen.target="_blank"> To widać w danych. Później jednak ten czynnik będzie zanikał, co odbije się na tempie wzrostu gospodarczego.

"Zakończenie procesu uzupełniania zapasów będzie oznaczało brak dodatkowego źródła wzrostu popytu, a wyśrubowane dynamiki podstawowych zmiennych z II połowy bieżącego roku tworzą solidną, wysoką bazę na końcówkę 2022. Jest to oczywiście kolejny, obok zacieśnienia monetarnego, słabości konsumpcji prywatnej i opóźnień w inwestycjach publicznych, element przemawiający za spowolnieniem w przyszłym roku. Ścieżka PKB w 2022 r. będzie naszym zdaniem monotonicznie spadkowa i należy spodziewać się bardzo wyraźnego dołka na przełomie 2022 i 2023 (3 proc. r/r, a najprawdopodobniej niżej)" - podsumowują ekonomiści Banku Pekao.

PIE ma więcej optymizmu

Znacznie więcej optymizmu przejawiają ekonomiści rządowego think tanku Polskiego Instytutu Ekonomicznego. Ich zdaniem po kryzysie pandemicznym polska gospodarka utrzyma się na ścieżce dynamicznego wzrostu. Jak przewidują, na koniec 2021 r. PKB będzie większe o ponad 5,4 proc. względem ubiegłego roku.

"Bieżące prognozy są optymistyczne – przyszły rok przyniesie jedynie umiarkowane spowolnienie do 4,3 proc. Dodatkowo rok 2023 może przynieść ponowne przyśpieszenie tempa wzrostu, wywołane między innymi planowanym uruchomieniem Krajowego Planu Odbudowy" - przekonują.

Łączna skala wzrostu PKB będzie słabsza względem naszej prognozy z czerwca. Łącznie w latach 2021-2023 spodziewamy się wzrostu realnego PKB o 14,8 proc. W czerwcu szacowaliśmy, że będzie to 15,5 proc. Dotychczas opóźnienie wdrożenia KPO miało niewielki wpływ na perspektywy gospodarcze, bowiem gospodarka odbiła szybciej od wcześniejszych przewidywań. Niemniej głównym ryzykiem stała się wysoka inflacja.

Ekonomiście PIE podkreślają, że głównym zagrożeniem dla polskiej gospodarki pozostaje ryzyko pojawienia się spirali cenowo-płacowej, o czym przestrzegamy na łamach money.pl od miesięcy.

"Coraz więcej przedsiębiorstw raportuje konieczność podnoszenia wynagrodzeń, równolegle podnoszą ceny swoich produktów i usług. W efekcie analitycy komercyjni w prognozach wskazują na ryzyko utrwalenia się wysokiego wzrostu cen – w Europie takie zagrożenie występuje też na Węgrzech oraz w państwach bałtyckich. Duża niepewność dotycząca inflacji oraz polityki pieniężnej powoduje niepotrzebne zmiany wartości złotego oraz polskich obligacji" - kończą.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
gospodarka polska
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(719)
WYRÓŻNIONE
Przemek
3 lata temu
I to wszystko PIS nam uczynił. Mogliśmy stabilnie i w miarę w spokoju się rozwijać. A mamy wojny że wszystkimi i o wszystko. Zapaść w inwestycjach, w tym w energetykę i OZE. Serię dobiją ia przedsiębiorców i ludzi przedsiębiorczych i kontynuację rozdawnictwo i premiowania nierobów. Socjalizm XXI wieku w wydaniu Rowarzysza Kaczyńskiego.
Waldek 14l
3 lata temu
Polacy zasługują na te podwyżki cen. Ciekawe czy na kolejnych wyborach znowu wybiorą drożyznę i inflację?
emeryt
3 lata temu
a czego wyście sie spodziewali ,to była tylko kwestia czasu pod rządami tych dyletantów
NAJNOWSZE KOMENTARZE (719)
Weronika
3 lata temu
Czy uchodźcy z Ukrainy nie mają swoich pieniędzy ? Z naszych podatków lekarze, socjale, przejazdy komunikacyjne, parkingi za darmo ? Ja jak z córką do lekarza to muszę prywatnie chodzić bo nie ma miejsca na NFZ…. Darmowe przedszkola szkoły.. A my Rodacy za wszystko mamy płacić.. Wjeżdżasz do miasta na rodznie flagi Ukrainy. Zaczynam się w swoim kraju czuć jak bym była na Ukrainie. W sklepach, mediach społecznościowych wspieram Ukrainę. A kto będzie spierał Polskę. Europa za dużo nie przyjmuje uchodźców. Gdzie nasze pieniądze z UNI EUROPEJSKIEJ na Funduszu Odbudowy ? A może lepiej niech nie dają bo nasz rząd te pieniądze przeznaczy na odbudowe UKRAINY. Nie twierdzę, ze nie trzeba pomóc tym uchodźcom, dać na granicy jeść i pić - jak najbardziej. Trzeba mierzyć siły na zamiary… Mam nadzieje że ludzie obudzicie się… Już jest drogo u nas a będzie jeszcze drożej. O polskim ładzie już wszyscy zapomnieli. Zacznie być problem z pracą. Euro i Dolar się umacnia. A co z złotówką ? Nasz rząd za wszelką cenę chce gospodarczo wykończyć Rosję. Ale prawda jest taka że my sami wykończymy się gospodarczo szybciej niż Rosja. Emocje z pomocą dla uchodźców opadną za parę miesięcy. A oni będą w naszym kraju i co dalej z nimi będzie ?
Weronika
3 lata temu
Czy uchodźcy z Ukrainy nie mają swoich pieniędzy ? Z naszych podatków lekarze, socjale, przejazdy komunikacyjne, parkingi za darmo ? Ja jak z córką do lekarza to muszę prywatnie chodzić bo nie ma miejsca na NFZ…. Darmowe przedszkola szkoły.. A my Rodacy za wszystko mamy płacić.. Wjeżdżasz do miasta na rodznie flagi Ukrainy. Zaczynam się w swoim kraju czuć jak bym była na Ukrainie. W sklepach, mediach społecznościowych wspieram Ukrainę. A kto będzie spierał Polskę. Europa za dużo nie przyjmuje uchodźców. Gdzie nasze pieniądze z UNI EUROPEJSKIEJ na Funduszu Odbudowy ? A może lepiej niech nie dają bo nasz rząd te pieniądze przeznaczy na odbudowe UKRAINY. Mam nadzieje że ludzie obudzicie się…. Już jest drogo u nas a będzie jeszcze drożej. Zacznie być problem z pracą. Euro i Dolar się umacnia. A co z złotówką ? Nasz rząd za wszelką cenę chce gospodarczo wykończyć Rosję. Ale prawda jest taka że my sami wykończymy się gospodarczo szybciej niż Rosja.
Maras
3 lata temu
Aby uratować tą chorą cywilizację fejsbookowych eunuchów przed upadkiem potrzebna jest recesja na poziomie 10% przez kilka lat. A nie jakieś tam spowolnienie.
Dariusz
3 lata temu
I dlatego Morawiecki chce Polaków uwikłać w wojnę!
ole
3 lata temu
tarca to dodruk kasy, jak dodruk ma powstrzymac inflacje hahahaha
...
Następna strona