Polska i Węgry wspólnie zabiegają o to, by zablokować nowe prawo unijne dotyczące tzw. pracowników delegowanych, które ma wejść od lipca tego roku. Dwa kraje wspólnie złożyły skargę na Parlament Europejski oraz na Radę UE do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej.
Jak podaje "Gazeta Wyborcza" rzecznik generalny TSUE wprost powiedział o tym, że "należy odrzucić" polsko-węgierski sprzeciw. Dziennik przypomina, że opinie rzeczników generalnych prawie zawsze kończą się takim samym orzeczeniem organu.
Co to w praktyce oznacza? Zacząć należy od tego, kim w ogóle są owi pracownicy delegowani. To osoby wysłane przez firmę na rynek zagraniczny, którzy są zatrudnieni na zasadach obowiązujących w kraju, z którego przyjechali. Innymi słowy, to pracownicy oddelegowani tymczasowo do pracy zagranicznej przez polską firmę albo przez pośrednictwo pracy.
Pracownicy wysłani na takich zasadach z Polski rozliczają swoje składki zdrowotne nad Wisłą, a jednocześnie otrzymują taką płacę minimalną, jaka funkcjonuje na rynku, na którym pracę chcą podjąć. To sprawia, że zatrudnienie osób z polskim paszportem jest bardziej się opłaca np. pracodawcom francuskim, gdyż ci muszą mniej wyłożyć na ich składki zdrowotne. W Polsce bowiem są one niższe niż we Francji.
Przykład francuski jest tutaj nieprzypadkowy. "Wyborcza" przypomina, że na likwidacji tego procederu swoją kampanię oparł obecny prezydent tego kraju Emmanuel Macron. Zbudował on koalicję w UE, która ostatecznie uchwaliła nowe zasady delegowania pracowników.
Od lipca będą mogli pracować na tych zasadach do roku, a w szczególnych przypadkach - do półtora roku. Po upłynięciu tego okresu zatrudniony powinien przejść na zasady zatrudnienia obowiązujące w kraju, w którym świadczy pracę.
Jak podaje "GW", obecnie w UE jest ok. 3 mln delegowanych pracowników. Co piąty z nich to Polak.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl