Procesy cenowe w Polsce wciąż nie wyglądają tak, jakby życzyli sobie tego rządzący. W sobotę w money.pl pisaliśmy, że "w podwyżkach cen gonimy Węgrów", a inflacja bazowa, z wyłączeniem cen żywności czy energii, przyspiesza. Strefa euro jest już jednak w zdecydowanie innym położeniu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ceny w Europie zaczynają hamować
Inwestorzy w tym tygodniu będą wypatrywać wstępnych danych inflacyjnych za luty ze strefy euro, które zostaną opublikowane w czwartek. Po tym, jak w styczniu inflacja HICP (liczona przez Eurostat) spadła do 8,6 proc. wobec 9,2 proc. rdr w grudniu.
W lutym oczekujemy dalszego spadku inflacji - prognozuje analityk Erste Gerald Walek.
Choć czynnikiem niepewności wciąż pozostaje dalsza ścieżka inflacji bazowej (czyli z wyłączeniem cen żywności i energii), analityk Erste prognozuje, że w całym 2023 r. inflacja w strefie euro obniży się do 5,6 proc. W ocenie eksperta, od marca trend dezinflacji powinien być wyraźniejszy ze względu na fakt, że dane będą porównywane do wysokich wskaźników z poprzedniego roku.
Ścieżka inflacji bazowej pokaże, czy są obszary w których presja na wzrost cen będzie trwała dłużej - szczególnie w przypadku usług, które są mocno uzależnione od dynamiki płac. Na podstawie dotychczas dostępnych danych nie widać jeszcze istotnego przyspieszenia kosztów pracy. Wręcz przeciwnie - w 2022 r. płace w ujęciu realnym spadały. Okaże się, czy zostanie to w jakiś sposób nadrobione w 2023 r. Na razie jednak w danych nie widać spirali płacowo-cenowej w strefie euro - wyjaśnia Walek.
Jego zdaniem w 2023 r. inflacja w strefie euro powinna systematycznie spadać, stąd zakłada on, że presja płacowa w kolejnych miesiącach również się obniży. Co więcej, jak wskazuje, ceny wykazują tendencję spadkową, a problemy z łańcuchami dostaw w dużej mierze rozwiązały się i sytuacja w zakresie zaopatrzenia przedsiębiorstw uległa trwałej poprawie.
- Stąd nasza prognoza zakłada spadek wskaźnika inflacji w strefie euro do 5,6 proc. w 2023 r. Od marca dezinflacja może być bardziej wyraźna - podsumowuje.
A co z Polską?
W przypadku Polski mechanizmy inflacyjne, które będą rządzić w Europie, są niemal identyczne. Tyle że my będziemy startować z odpowiednio wyższego poziomu. Dojście do celu inflacyjnego Narodowego Banku Polskiego na poziomie 2,5 proc. zajmie też nam znacznie dłuższy czas, bo aż do 2025 r. Dodatkowo skumulowana inflacja - według prognozy Narodowego Banku Polskiego - od 2022 do 2025 r. wyniesie blisko 42 proc. (więcej pisaliśmy o tym TUTAJ).
- Od lutego do kwietnia czeka nas trudny moment. To dołek koniunktury w Polsce oraz maksymalny poziom inflacji - mówi w rozmowie z money.pl osoba z najbliższego otoczenia premiera Mateusza Morawieckiego.
Rzeczywiście, wzrost cen w kraju będzie wyraźnie wyższy niż w strefie euro. Według ekonomistów Banku Ochrony Środowiska po wzroście cen o 17,2 proc. w styczniu luty zamkniemy z inflacją poniżej 19 proc. Następnie inflacja konsumencka (CPI; ogólna) ma zacząć się obniżać.
Niemniej zdaniem głównego ekonomisty EY na region Europy i Azji Centralnej dr. Marka Rozkruta, i tak na tle Europy wraz z Węgrami, gdzie polityka gospodarcza Orbana doprowadziła do niedoborów wielu produktów i masowych protestów, będziemy w tym roku wyróżniać się negatywnie jako kraje z najwyższym problemem cenowym w Unii. Nad Wisłą ma on wynieść 13,2 proc., a nad Balatonem - 16,9 proc. Nic w tym zresztą dziwnego.
Inflacja bazowa - na to trzeba patrzeć
Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu w programie Money.pl kilka tygodni temu mówił, że nie powinniśmy jako społeczeństwo skupiać się już na wskaźniku inflacji ogólnej (CPI), którą podaje co miesiąc GUS, tylko przede wszystkim na inflacji bazowej podawanej przez Narodowy Bank Polski. Dlaczego?
Ponieważ inflacja CPI będzie pod wpływem bazy z 2022 r., kiedy to ceny surowców były bardzo wysokie, jak np. ropy naftowej czy gazu. Choć jej wartości powinny być z miesiąca na miesiąc coraz niższe, nie powiedzą nam one pełnej prawdy o tym, co dzieje się w nadwiślańskiej gospodarce. Znacznie lepiej będzie odzwierciedlać to właśnie inflacja bazowa.
I to ona będzie wciąż trzymać się mocno. - Inflacja bazowa zawiera efekty drugiej rundy (przerzucania kosztów na klientów - przyp.red.) wywołane szokiem podażowym i wzmacniania jest głownie wysoką dynamiką płac. Główny powód inflacji w Polsce i UE to celowa destabilizacja cen energii i żywności przez Rosję, która chce poprzez destabilizację ekonomiczną doprowadzić do destabilizacji społecznej i odwrócenia się od Ukrainy - tłumaczy nam współpracownik szefa rządu.
Silny rynek pracy (niskie bezrobocie, wzrost płac) oraz 4,9 proc. wzrostu gospodarczego w 2022 r. oznacza, że polska gospodarka pozostaje mocna, a przy takich wiatrach nie ma co liczyć na szybkie ustabilizowanie się cen w kraju, szczególnie tych bazowych, na które wpływ na polityka monetarna NBP.
Dlatego też specjaliści BOŚ przewidują pod koniec roku w Polsce dość niecodzienną sytuację. Inflacja ogółem (CPI), w której są wliczane ceny surowców, paliw, energii czy żywności, będzie niższa niż inflacja bazowa z wyłączeniem tych czynników. Co to oznacza? Tyle że usługi w kraju, np. medyczne czy inne produkty prócz żywności, wciąż będą bardzo drożeć, ale przez efekty statystyczne wysokich cen energii z 2022 r. będą one zaniżane we wskaźniku ogółem.
"Po lutowym szczycie inflacji od marca nastąpi dość szybki spadek inflacji CPI do poziomów jednocyfrowych w II połowie roku i około 8 proc. na koniec roku. Jednocześnie istotnie wolniej obniżać się będzie wskaźnik inflacji bazowej i pod koniec roku (około poziomu 9 proc. rdr) ukształtuje się on powyżej wskaźnika CPI" - przewidują eksperci.
Damian Szymański, dziennikarz i zastępca szefa redakcji money.pl
Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami ekonomicznymi i biznesowymi, skorzystaj z naszego Chatbota, klikając tutaj.