Premier Donald Tusk przy każdej okazji - ostatnio w czwartek podczas spotkania z szefową europarlamentu Robertą Metsolą oraz liderami tamtejszych grup politycznych - podkreśla, że priorytetem polskiej prezydencji w Radzie UE będzie szeroko rozumiane bezpieczeństwo. Nasi rozmówcy z Brukseli przyznają, że wraz z rozwojem sytuacji na froncie ukraińsko-rosyjskim zmienia się także sposób myślenia w tym zakresie wśród państw członkowskich UE.
- Wszyscy czekają na ruch ze strony Trumpa. Być może amerykański kurek z pieniędzmi na europejską obronność zostanie przykręcony i to zmobilizuje UE do szukania nowych środków na obronność - wskazuje rozmówca money.pl z Komisji Europejskiej.
Jak przekonuje, "klimat w tej sprawie się zmienia", nawet wśród tzw. państw-skąpców. - Charakterystycznym symptomem było niedawne ogłoszenie ze strony premier Danii - kraju słynącego z restrykcyjnej postawy, jeśli chodzi o wydatki na poziomie unijnym i zaciąganie wspólnotowego długu. Stwierdziła ona, że jej kraj jest gotowy do rozmów na temat większego finansowania obronności na poziomie europejskim - dodaje nasz rozmówca.
Odmrozić dyskusję
Jednakże polska administracja ma jeszcze większe ambicje związane z nadchodzącą prezydencją. Dotyczą rozszerzenia wachlarza tzw. nowych zasobów własnych UE, czyli nowych źródeł finansowania wspólnotowego budżetu.
Gdy była decyzja o zaciąganiu wspólnych pożyczek pod KPO, częścią tego porozumienia politycznego było to, że będziemy szukać nowych środków własnych, bo budżety państw członkowskich nie są z gumy. Dyskusja jest w tej chwili zamrożona, głównie ze względów politycznych - opowiada nam osoba zbliżona do KE.
- Nie było też chęci bardziej ambitnego działania ze strony prezydencji węgierskiej, która właśnie się kończy. Ale klimat wokół zasobów własnych się poprawił, jest większa otwartość, a Polska chce odmrozić tę dyskusję. Natomiast jakie efekty ona przyniesie, zobaczymy. Na dziś można założyć, że jeśli chodzi o ramy finansowe po 2027 roku, to częścią tej propozycji będą nowe środki własne - dodaje.
Gdzie UE szuka dodatkowych pieniędzy
Dziś do zasobów własnych UE należą takie pozycje, jak odsetek dochodu narodowego brutto każdego kraju członkowskiego, cła nakładane na towary przywożone spoza UE, niewielki odsetek podatku VAT pobieranego przez poszczególne kraje UE czy składka wyliczana w każdym kraju UE na podstawie ilości odpadów opakowaniowych z tworzyw sztucznych, które nie są poddawane recyklingowi.
Od jakiegoś czasu trwają prace i dyskusje nad kolejnymi pozycjami lub rozszerzeniem już istniejących instrumentów, które proponuje Komisja Europejska. To chociażby przeznaczanie 30 proc. dochodów z handlu uprawnieniami do emisji w UE do budżetu unijnego, 75 proc. z tego, co państwa pobierają w ramach granicznego podatku węglowego (CBAM) czy zysków obliczanych jako 0,5 proc. hipotetycznej podstawy zysku przedsiębiorstw UE (wskaźnika obliczonego przez Eurostat na podstawie statystyk rachunków narodowych).
W Parlamencie Europejskim słychać z kolei głosy, że być może trzeba będzie wprowadzić podatek cyfrowy - i to nie czekając na ruch względem Europy ze strony Donalda Trumpa. Ale taki potencjalny ruch budzi obawy już teraz. - Nie chcemy sytuacji, w której zyskujemy parę euro z podatku cyfrowego, a z drugiej strony mamy wojnę handlową z USA - wskazuje urzędnik w Komisji Europejskiej. Jak zaznacza, dyskusja wokół nowych zasobów własnych nigdy nie jest łatwa, bo tu obowiązuje zasada jednomyślności.
- Nie ma środków własnych, które jednakowo dotykają wszystkie państwa członkowskie. Zawsze jeden kraj będzie płacić więcej, inny - mniej. Gdyby to było takie proste, to byśmy cały budżet UE ograniczyli tylko do dochodu narodowego brutto poszczególnych państw - dodaje rozmówca money.pl.
Także nasz rozmówca z rządu potwierdza, że gra o nowe źródła finansowania UE się rozkręca. Pytanie w większym stopniu brzmi nie "czy" jest to możliwe, tylko "jak" to zrobić. - Nowe podatki? Nie. Większa składka? Trudne do zrobienia. Rolowanie wspólnego długu? To już można sobie wyobrazić. Wtedy UE spłaca przez jakiś czas tylko odsetki, a kasę na oddanie długu przeznacza na inwestycje, dzięki czemu nie wypadnie z globalnego wyścigu, w którym przodują USA i Chiny - przekonuje rozmówca.
Inny rozmówca rządowy jest mniej optymistyczny. - Część krajów członkowskich - zwłaszcza kraje nordyckie - chce, by dług zaciągnięty pod Instrument na rzecz Odbudowy i Rozwoju częściowo zaczął spłacać budżet unijny, a nie tylko budżety narodowe - wskazuje.
Serafin jedzie w trasę
Z kolei osoba ze Stałego Przedstawicielstwa Polski przy UE przypomina, że prezydencja to przede wszystkim negocjacje aktów prawnych. - Zobaczymy, ile rzeczy domkną Węgrzy po swojej prezydencji, ale spodziewamy się, że zostanie po niej około 50 aktów legislacyjnych, do tego jakaś pula aktów nielegislacyjnych, bo nasza prezydencja przypada na pierwszych 100 dni nowej Komisji Europejskiej. Przykładem jest tzw. biały papier o obronności. Nasi ministrowie już odwiedzają swoich europejskich odpowiedników i dyskutują m.in. o tym, jakimi alternatywnymi, pozabudżetowymi mechanizmami można finansować wydatki obronne - tłumaczy rozmówca.
Jak dodaje, od stycznia to Polska, jako kraj sprawujący prezydencję, będzie decydować, o czym będzie się rozmawiać na formalnych radach w Brukseli, nieformalnych radach w Polsce, a także grupach roboczych. - Sukcesem prezydencji będzie to, czy większa część Europy będzie podzielać polski punkt widzenia na pewne sprawy - ocenia rozmówca.
Choć Piotr Serafin rozpoczął pracę na stanowisku komisarza ds. budżetu zaledwie kilka dni temu, to - jak słyszymy - już prowadzi wstępne rozmowy z poszczególnymi komisarzami w sprawie kolejnego planu finansowego UE. Z kolei wiosną nasz komisarz ma zacząć nieformalny objazd europejskich stolic - tak, by w połowie przyszłego roku móc położyć na stole gotową propozycję ram finansowych na lata 2028-2034.
Jak zwracają uwagę nasi rozmówcy z Brukseli, układanie kalendarza wizyt polskiego komisarza utrudniają ostatnie polityczne wstrząsy we Francji czy Niemczech. - Pytanie, z kim tam teraz rozmawiać, by coś konkretnego ustalić. Na pewno będą to trudne negocjacje - przyznaje osoba zbliżona do KE. Z tego względu zespół komisarza jest w nieformalnym kontakcie m.in. z liderem niemieckiej chadecji CDU Friedrichem Merzem, który ma spore szanse zostać nowym kanclerzem Niemiec po przedterminowych wyborach w lutym przyszłego roku.
Obecny budżet unijny na lata 2021-2027 wynosi ponad 2 bln euro, z czego 1,216 mld euro zawiera się w tzw. wieloletnich ramach finansowych, a 807 mld euro - w nadzwyczajnym instrumencie odbudowy Next Generation EU. Ta druga pozycja to efekt tego, że Komisja uzyskała zgodę państw członkowskich na zaciągnięcie w imieniu Unii pożyczek na rynkach kapitałowych.
Tomasz Żółciak i Grzegorz Osiecki, dziennikarze money.pl