Było pół miliona euro dziennie, będzie łącznie półtora miliona euro każdego dnia. TSUE nie ma zamiaru ustąpić w sporze z polskim rządem. Po Turowie przyszedł czas na karę w związku z Izbą Dyscyplinarną. Politycy Zjednoczonej Prawicy, tak samo jak w przypadku kopalni na Dolnym Śląsku, tak w przypadku zmian w sądownictwie – zapewne nie będą chcieli zapłacić ani eurocenta kary. Zapytaliśmy prawników, czy i jak UE może wyegzekwować te kary od Polski.
"Kiedyś nie wiedziałbym, co odpowiedzieć. Teraz już wiem"
Robert Grzeszczak, prawnik i wykładowca na Uniwersytecie Warszawskim, zwraca uwagę na to, że wcześniej takiej sytuacji po prostu nie było i UE nie działa według regulacji, ale w pewien sposób musi reagować na to, co zrobi Polska.
- Kilka lat temu, kiedy prowadziłem zajęcia dla adwokatów, zostałem o to zapytany i nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Teraz już wiem. Dotąd nie było takich procedur. Jak w życiu, wiele kwestii jest nieopisanych, bo nikomu nie przyszłoby do głowy, że jest taka potrzeba. Co chwilę na nowo testujemy Unię Europejską, która musi reagować na bieżąco, bo dotąd nie było takich sytuacji – mów money.pl prawnik.
Zdaniem Grzeszczaka mechanizm ściągnięcia należności będzie oparty na uszczuplaniu dotacji, z których korzysta Polska. Ale najpierw oczywiście Polska może opóźniać termin zapłaty administracyjnie.
- Jeżeli Polska nie będzie chciała płacić kar finansowych na zasadzie formuły "przelewu", tj. w bezpośredni sposób, to wpierw oczywiście będziemy wzywani do zapłaty, ustalane będą terminy do podjęcia działania przez KE. Po pewnym czasie jednak, jeżeli wciąż Polska nie będzie chciała płacić, a wszystko na to wskazuje, to wówczas KE podejmie decyzję, z czego potrącać te sumy, tak aby wywierać jak najmniej negatywny wpływ na sytuacje Polaków – wyjaśnia prawnik.
KE może stwierdzić, że trzeba mocniej dokręcić śrubę rządowi i zdecydować się na bardziej radykalne kroki.
- Oczywiście Unia może zrobić to w sposób odmienny, czyli na przykład ściągać karę z dotacji dla rolników – mówi money.pl prawnik.
"To nie są relacje z ciocią Klocią"
Polska może też zdecydować się na wstrzymanie wpłat z tytułu zobowiązań wobec UE. Tym bardziej że politycy związani ze Zjednoczoną Prawicą, a w szczególności z Solidarną Polską, próbują regularnie przekonać opinię publiczną, że Polska do kasy unijnej więcej wpłaca, niż dostaje.
Zapytaliśmy prawnika i byłego wiceministra zagranicznych Andrzej Nowaka-Fara, czy polski rząd może się zdecydować na taki krok.
- To nie są relacje z ciocią Klocią, tylko relacje z innymi państwami. W środowisku władzy wydaje się dominować w tej sprawie postawa, że "jakoś to będzie". To podejście wydaje się bardzo niedojrzałe – mówi money.pl prawnik.
Andrzej Nowak-Far wyjaśnia też, do czego mogłaby doprowadzić taka pokrętna logika. - Polski rząd może zdecydować o wstrzymaniu wpłat do kasy unijnej, ale to będzie ślepa uliczka - narośnie dług międzynarodowy, który jest zawsze do ściągnięcia. W tym wypadku, hipotetycznie, narastanie takiego długo może zatrzymać jedynie wynegocjowanie wyjścia Polski z UE. Wstrzymanie dotacji byłoby prymitywnym ruchem, w tym wypadku mówimy tylko o pozornej korzyści – mówi Nowak-Far.
Za miesiąc będzie to 30 mln, a za dwa 60 mln euro
Zdaniem Grzeszczaka rząd zawiesi Izbę Dyscyplinarną. Jest to raczej przesądzone. Ale im szybciej to zrobi, tym mniej Polska będzie musiała zapłacić kary. - Za jakiś czas rozwiążą Izbę Dyscyplinarną. Pewnie szybciej niż planowali. Ostatnio marszałek Terlecki mówił, że zajmą się nią w listopadzie, a może w grudniu. Jak trzeba szybko coś uchwalić, to robią to w nocy, a jak coś jest nie na rękę, to już wszytko trwa długo. Myślę, że takie wypowiedzi zirytowały UE. Teraz piłka jest po stronie rządu – mówi money.pl wykładowca Uniwersytetu Warszawskiego.
Każdy dzień działania Izby to okrągły milion. Kwota ta najwidoczniej nie robi wrażenia na rządzących, ale jak to z każdym długiem – z miliona jutro zrobią się dwa miliony, a za miesiąc tych milionów będzie 30.
- W skali wszystkich dotacji czy budżetu 1,5 mln euro kary to nie jest dużo, ale jak będzie się to przeciągało, to może być jednak odczuwalne. I tak w ogóle – to nasze pieniądze, nie rządu, można byłoby je wydać na tyle ważnych celów i potrzeb… – podsumowuje Grzeszczyk.