Obniżenie nastroju, zaburzenia snu i częste odczuwanie niepokoju są najczęstszymi przejawami raczkującej depresji. Jednak w przeciwieństwie do chorób ciała tu Polacy niechętnie sięgają po pomoc specjalistów.
Badania UCE Research wykazują, że aż 80 proc. osób będących obecnie w gorszym stanie nie miało obniżonego nastroju przed wybuchem epidemii. Prawie połowa ankietowanych za główną przyczynę pogorszenia swojego stanu uznaje izolację społeczną (49,2 proc.). Ponadto prawie 3/4 Polaków w kryzysie nie myśli o zasięgnięciu pomocy u psychiatry.
Depresja okiem psychiatry
Zbigniew Lew-Starowicz, psychiatra i seksuolog, w rozmowie z money.pl podkreśla, że problem jest poważny, zwłaszcza w dobie pandemii. - Wystarczy spojrzeć na paski w telewizji. Na całym świecie dzieje się "apokalipsa", więc nic dziwnego, że ludziom coraz częściej doskwierają lęki i depresja - mówi.
Czytaj: PiS odrzucił poprawki. Bez dodatków dla medyków, pieniędzy na oświatę i psychiatrię dziecięcą
W ocenie lekarza da się wyszczególnić kilka podstawowych problemów, które wpływają na zdrowie psychiczne Polaków w okresie pandemii.
- Pierwszy to lęki dnia codziennego, gdy zewsząd jesteśmy bombardowani informacjami o COVID-19. Drugi wiąże się ze stratą w tym czasie pracy, pieniędzy czy prestiżu, do jakiego ludzie przywykli. Osobnym problemem są kłopoty w związkach, które właśnie teraz przechodzą czas największej próby - tłumaczy.
Zdaniem psychiatry Polacy nadal szerokim łukiem omijają gabinety specjalistów, które w czasie pandemii przeniosły się głównie na internetowe łącza. Podobnie jest z sięganiem po leki antydepresyjne, bo przecież "wcale nie jestem szalony".
- Często muszę tłumaczyć pacjentom, że proponowane przeze mnie leki to nic takiego, a w razie poprawy zaraz je odstawimy. Wśród większości narodu nadal panuje przekonanie, że sięganie po antydepresanty to przejaw słabości i powód do wstydu - konstatuje Lew-Starowicz.
Polska psychiatria w liczbach
Mimo wielu sygnałów lekarzy psychiatrów, którzy mówią o zbyt niskich nakładach na leczenie, w budżecie na rok 2021 psychiatria dostała mniej o 100 mln zł. W sumie na zdrowie psychiczne Polaków wydawane jest ok. 3,6 mld zł rocznie. Szacuje się, że aktualnie brakuje około 300 lekarzy tej specjalności.
"Od 2015 do 2019 roku nakłady na opiekę psychiatryczną i leczenie uzależnień wzrosły o ponad 28 proc. - wylicza tymczasem resort zdrowia. Wydatki na psychiatrię w Polsce stanowią 3,04 proc. wydatków NFZ na świadczenia opieki zdrowotnej. Skala problemu jest olbrzymia - w sumie przed pandemią w Polsce psychiatrycznie leczyło się ok. 1,6 mln osób.
Szczególną uwagę należy także poświęcić psychiatrii dziecięcej, która z różnych powodów od lat cierpi na niedostatek. W pięciu województwach w kraju nie funkcjonuje ani jeden oddział psychiatryczny dla dzieci w kryzysie. Premier Morawiecki zapowiedział program wsparcia psychiatrii dziecięcej, na który rząd ma przeznaczyć 220 mln zł
Czytaj też: Biznes po pandemii chce zarobić na psychiatrii. Pierwsza w kolejce stoi branża nowych technologii
O tym, jak poważny jest to problem, najlepiej świadczą policyjne statystyki. W latach 2017-2019 osoby nieletnie podjęły 1987 prób samobójczych, z których 250 skończyło się śmiercią.
Różne twarze depresji
Krzysztof Zych z UCE RESEARCH wskazuje, że kobiety częściej niż mężczyźni wskazują, że ich zdrowie psychiczne pogorszyło się w czasie pandemii. Różnica wynosi blisko 12 punktów procentowych.
Psychiatrzy kontrują jednak, że depresja nie ma płci, adresu ani metryki. Na chorobę zapaść może każdy. - Mężczyźni niechętnie przyznają się do słabości. Tymczasem problemy na tle psychicznym dotykają ludzi bez względu na płeć - podkreśla ekspert z platformy Therapify.
We wtorek 23 lutego wypada Ogólnopolski Dzień Walki z Depresją. Celem tego dnia jest upowszechnienie wiedzy na temat depresji i zachęcenie chorych do leczenia. Więcej o tym, czym jest depresja i gdzie można szukać pomocy - tutaj.