W zeszłym tygodniu pisaliśmy o problemie przygranicznych gmin Gubin i Brody. Mieszkańcy od lat borykają się z problemami z brakiem wody i zanieczyszczeniem powietrza. Jak tłumaczą włodarze obu gmin, przyczyną jest działalność przygranicznej kopalni Jänschwalde, która leży na terenie Niemiec, a której właścicielem jest czeski koncern EPH.
- Problem szkód górniczych to kwestia dziesięcioleci - mówi w rozmowie money.pl Zbigniew Barski, wójt gminy Gubin. - Chodzi nie tylko o spadek poziomu wód gruntowych, który obserwujemy w studniach głębinowych, ale i o zanieczyszczenia. Kilkaset metrów od granicy znajduje się elektrownia Jänschwalde, która jest jednym z największych trucicieli w Europie. Bliskość kopalni odkrywkowej sprawia, że nad gminą przechodzą nieraz burze piaskowe - przekonuje.
Problemy polskich przygranicznych gmin bardzo przypominają te, z którymi borykają się czeskie miejscowości, skarżące się na oddziaływanie polskiej kopalni Turów. Czeski rząd skierował sprawę do Trybunału Sprawiedliwości UE, który nakazał Polsce tymczasowe zamknięcie kopalni. Polska orzeczenia nie wykonała. W konsekwencji TSUE zaczął naliczać kary.
11 października zapytaliśmy resort klimatu, czy zamierza podjąć temat kopalni Jänschwalde i wykorzystać go jako broń w konflikcie z Czechami. Ministerstwo jednak nie odpowiedziało.
Minister reaguje
Do czasu publikacji tego tekstu resort nie odniósł się do naszych pytań. Za to w poniedziałek za pośrednictwem PAP ogłosił, że przeprowadzi ekspertyzę w sprawie oddziaływania kopalni Jänschwalde na przygraniczne gminy.
- Kontrolę będzie prowadził Główny Inspektorat Ochrony Środowiska przy pomocy aparatury Centralnego Laboratorium Badawczego. Czynności w tej sprawie już się rozpoczęły, ale na ten moment to wszystko, co możemy powiedzieć - mówi w rozmowie z money.pl wiceminister klimatu Jacek Ozdoba. - Dalsze decyzje zapadną, gdy poznamy jej wyniki - dodaje.
Jak mówi Ozdoba, na razie nie wiadomo, czy Polska wykorzysta okazję i użyje sprawy kopalni Jänschwalde jako argumentu w sporze z Czechami.
Gminy zadowolone
Z decyzji o przeprowadzeniu ekspertyzy zadowoleni są włodarze przygranicznych gmin. Liczą oni na odszkodowania za szkodliwą działalność kopalni, ale wcześniej nie było ich stać na kosztowne badania, które potrzebne są w sądowym sporze.
- Jestem bardzo zadowolony, wręcz zachwycony - mówi Zbigniew Barski. - Problemy z brakiem wody, jako gmina, co prawda rozwiązaliśmy, bo zbudowaliśmy wodociąg. Nadal jednak musimy ponosić bardzo wysokie koszty uzdatniania wody, którą dostarczamy mieszkańcom, bo kopalnia powoduje jej zanieczyszczenie.
Jak mówi wójt, na razie żaden z przedstawicieli resortu klimatu ani inspektoratu ochrony środowiska nie skontaktował się z władzami gminy.
Strzał w stopę
Wytknięcie szkód górniczych niemieckiej kopalni, należącej do czeskiego koncernu może wydawać się kuszące. Jednak zdaniem eksperta taki ruch może pozbawić Polskę kluczowych argumentów, które wykorzystuje w negocjacjach z Czechami w sprawie Turowa.
- Polska narracja w tej sprawie cały czas jest taka, że kopalnia Turów ma znikomy wpływ na sytuację hydrologiczną w Czechach - mówi money.pl Józef Drzazgowski, szef stowarzyszenia EKO-Przyjezierze, który od lat walczy o naprawę szkód wyrządzonych przez odkrywki kopalni Konin na Pojezierzu Gnieźnieńskim. - Nie można twierdzić, że jedna kopalnia ma wpływ na środowisko i niszczy zasoby wody, a druga nie. Jeśli polski rząd to zrobi, to sam wpadnie w sieć obłudy i kłamstwa - dodaje.
Jak mówi ekolog, wszystkie kopalnie odkrywkowe degradują środowisko, niezależnie od tego, po której stronie granicy leżą. Bo żeby eksploatować węgiel z odkrywki, trzeba wypompować wodę spływającą na dno wykopu. Wokół takiej kopalni tworzy się tzw. lej depresji, czyli obszar, na którym obniża się poziom wód gruntowych.
- Jedynym rozsądnym wyjściem w tej sytuacji byłoby przyznanie racji Czechom, zamknięcie Turowa, a następnie domaganie się tego samego ze strony operatora kopalni Jänschwalde - mówi Drzazgowski.
Niemiecka kopalnia w czeskich rękach
Kopalnia Jänschwalde należy obecnie do koncernu EPH, który kilka lat temu odkupił ją od niemieckiego Vattenfall. Odkrywka zajmuje teren 80 kilometrów kwadratowych. Rocznie wydobywa się z niej 7,4 mln ton węgla.
Węgiel, razem z tym wydobytym w położonej niedaleko odkrywce Cottbus, trafia do elektrowni Jänschwalde, która produkuje rocznie 22 tys. gigawatogodzin energii, zaspokajając przy tym potrzeby ok. 5 mln osób. Jest to trzecia co do wielkości niemiecka elektrownia. Dla porównania polska kopalnia Turów, o którą toczy się obecnie międzynarodowy spór, zajmuje ok. 24 kilometrów kwadratowych.
W 2019 roku wydobycie w kopalni Jänschwalde zawieszono. Stało się tak po protestach niemieckich ekologów, którzy zwrócili uwagę, że działalność kopalni zagraża chronionemu obszarowi Natura 2000. Od 2020 roku kopalnia znów ma zezwolenie na wydobycie. Ostatecznie ma pracować do 2023 roku.
Czytaj też: Tę katastrofę ekologiczną można odwrócić. Po latach jest plan, ale wiecznie brakuje pieniędzy