Najnowsze dane GUS wskazują, że inflacja w kwietniu dość znacząco wyhamowała z 4,6 do 3,4 proc. Nie oznacza to spadku cen w Polsce, a jedynie zmniejszenie skali podwyżek, ale to i tak całkiem pozytywne informacje dla konsumentów.
Pytanie tylko, czy taki trend utrzyma się na dłużej i jak w związku z epidemią koronawirusa będzie wyglądać porównanie cen z tego i zeszłego roku? Polacy mają poważne obawy, co widać m.in. po badaniach Biura Inwestycji i Cykli Ekonomicznych (BIEC). - Od dwóch miesięcy nasilają się obawy o przyspieszony wzrost cen. Odsetek osób uważających, że ceny będą rosły szybciej niż dotychczas, wyraża ponad 55 proc. respondentów. Na początku roku odsetek ten wynosił około 10 proc. - wskazują eksperci.
Z jednej strony mamy tanie tankowanie. Z drugiej rolnicy narzekają na suszę i ostrzegają, że mniejsze zbiory będą oznaczać wyższe ceny. Do tego w ostatnim czasie UOKiK przygląda się praktykom rynkowym, podejrzewając nieuzasadnione podwyżki różnych produktów, od żywnościowych po medyczne.
Z prognoz Komisji Europejskiej wynika, że obawy Polaków są uzasadnione, ale sytuacja nie jest taka prosta. Z każdym kwartałem podwyżki cen powinny być nieco mniejsze, ale na pewno nie będzie taniej niż w ubiegłym roku. Co więcej, porównując średnioroczną inflację w 2019 i 2020 r., okaże się, że w tym roku będzie wyższa. I pod tym względem będziemy fenomenem na skalę UE.
Czerwona wyspa
Na 27 krajów UE oraz Japonię, Wielką Brytanię i USA, które znalazły się pod lupą ekspertów, tylko w Polsce inflacja ma być wyższa. Wszędzie spadnie, a w kilku przypadkach ceny utrzymają się praktycznie bez zmian.
Zielonym kolorem na mapie zaznaczone są kraje, gdzie KE spodziewa się spadku cen. Dotyczy to Włoch, Irlandii, Grecji, Cypru i Portugalii. Za to w Hiszpanii inflacja ma wyjść na zero. Obniżki nie będą duże - nie przekroczą 1 proc., ale z punktu widzenia portfeli konsumentów będzie to jakaś ulga.
Warto podkreślić, że jasny kolor czerwony pokazuje kraje, gdzie inflacja wzrośnie, ale mniej niż rok wcześniej. Intensywny kolor czerwony oznacza, że tylko w Polsce inflacja będzie wyższa niż w 2019 roku. Według prognoz wzrośnie z 2,1 do 2,5 proc.
Czytaj więcej: Polski rząd najbardziej hojny w Europie. Na walkę z koronawirusem przeznaczy 6,5 proc. PKB
Jeśli przewidywania się sprawdzą, będziemy drugim krajem UE pod względem największego wzrostu cen. Większe podwyżki dotkną tylko Węgry (3 proc.). Będziemy za to na równi z Rumunią. Choć to będzie i tak dobra informacja dla tamtejszych mieszkańców, bo w 2019 roku inflacja wyniosła tam prawie 4 proc.
Osoby, które uważnie śledzą statystyki zauważą, że według danych KE w 2019 roku inflacja w Polsce była na poziomie 2,1 proc. Tymczasem według GUS wyniosła 2,3 proc. Dla lepszego porównywania wskaźników w różnych krajach Europa stosuje miarę HICP (Harmonised Index of Consumer Prices), a u nas bardziej popularny jest wskaźnik CPI (Consumer Price Index). Różnice wynikają ze wzorcowego koszyka zakupowego, ale co do zasady pokazywane trendy są takie same.
Jasnym kolorem czerwonym na mapie zaznaczone są kraje, gdzie ceny będą wyższe niż w 2019 roku, ale podwyżki nastąpią w wolniejszym tempie. W niektórych przypadkach przewidywany spadek inflacji jest bardzo duży. Na Łotwie spadnie prawie do zera (0,2 proc.), a jeszcze w 2019 roku była wyższa niż w Polsce - wynosiła 2,7 proc.
Prawie 2 pkt proc. niższa ma być inflacja w Holandii, a o blisko 1,5 pkt proc. wolniej wzrosną ceny w Estonii, na Litwie, w Bułgarii czy Szwecji.
Decydujący początek roku
W komentarzach do piątkowych danych GUS o inflacji ekonomiści dość zgodnie twierdzą, że w kolejnych miesiącach inflacja będzie spadać. I wbrew pozorom wcale nie stoi to w sprzeczności z prognozami KE.
- Spodziewamy się spadku inflacji CPI w kolejnych miesiącach, do około 1,5 proc. w grudniu - oceniają eksperci Santandera. Nie jest to jednak równoznaczne ze średnią dla całego roku.
- Zapewne kolejne miesiące będą niosły dalsze hamowanie, ale mało prawdopodobne wydaje się, aby inflacja spadła na koniec roku np. w okolice 1 proc., a tym bardziej mało prawdopodobna wydaje się deflacja. W mojej ocenie średnioroczny wskaźnik CPI może w tym roku wynieść 3,2 proc. wobec 2,3 proc. w roku poprzednim - precyzuje Monika Kurtek, główna ekonomistka Banku Pocztowego.
Decydujące dla inflacji w całym 2020 roku okażą się pierwsze miesiące, w których ceny wystrzeliły w górę. W dużej mierze za sprawą stawek odgórnie ustalanych przez władze. Mowa o kilkunastoprocentowych podwyżkach opłat za prąd czy notowanych blisko 50-procentowych podwyżkach stawek za wywóz śmieci. A można do tego dołożyć także np. efekt wyższej akcyzy na alkohol i papierosy, co razem z szeregiem innych czynników doprowadziło do najwyższej inflacji od blisko dekady.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie