Premier Mateusz Morawiecki w poniedziałek prowadził rozmowy z opozycją o możliwości "zamrożenia i konfiskaty majątków rosyjskich", które znajdują się w Polsce. By jednak taką konfiskatę przeprowadzić, potrzebna jest zmiana konstytucji – podkreśla rząd.
Rząd o konfiskowaniu majątków Rosjan, w tym udziałów w spółkach
"Z jednej strony mamy konstytucyjne ograniczenia takiego działania, związane z prawem własności, a z drugiej – coraz więcej Polaków nie rozumie, dlaczego, skoro Włosi konfiskują jachty rosyjskich oligarchów, my nie możemy takich działań przeprowadzić w naszym kraju" – stwierdził premier Morawiecki w wywiadzie dla "Wprost". Na argument, że w Polsce Rosjanie raczej nie trzymają jachtów, premier odparł: "Ale jest trochę nieruchomości oraz aktywa finansowe, czyli akcje spółek, których przejęcie powinniśmy przeprowadzić".
Rząd jeszcze nie zaprezentował gotowych rozwiązań, ale z wypowiedzi premiera jasno wynika, że przejęciu mogłyby ulec udziały Rosjan w polskich spółkach. A to może być szczególnie ważne w kontekście jednego biznesmena z Rosji: Wiaczesława Mosze Kantora, miliardera i właściciela firmy Acron, będącej jednym z największych na świecie producentów nawozów. Kantor, poprzez Acron, posiada 19,82 proc. akcji Grupy Azoty – jednej z najważniejszych państwowych firm w Polsce.
Kim jest Wiaczesław Mosze Kantor?
Majątek Kantora to, według "Forbesa", ok. 5,3 mld dol., co daje mu miejsce w siódmej setce listy najbogatszych. Nie należy on więc do czołówki najbogatszych Rosjan. Kantor ma obywatelstwo Rosji, Wielkiej Brytanii i Izraela, jest też szefem Europejskiego Kongresu Żydów.
Fortuny dorobił się po rozpadzie ZSRR, ale w przeciwieństwie do wielu oligarchów, nie poszedł w surowce czy metalurgię, a w branżę nawozów. Według izraelskiego "Haaretz", Kantor należy do grupy biznesmenów, która nie wchodziła Władimirowi Putinowi w drogę, ale też nie jest on uznawany za specjalnie zaufanego w Moskwie. Choć w 2018 r. Kantor znalazł się na liście "osób bliskich Kremla", sporządzonej przez amerykański Departament Skarbu.
Pewne jest jedno: właściciel Acronu prowadzi na tyle istotny biznes, że musi utrzymywać przynajmniej poprawne relacje z władzami państwa. Nawet jeśli nie należy do grona najbardziej zaufanych biznesmenów.
Jak Rosjanin próbował przejąć Azoty
Rosja jest przy tym jednym z najważniejszych – obok Chin – producentów nawozów na świecie. Acron stanowi zaś największą tamtejszą spółkę z branży. Dlatego też w 2012 r. Acron spróbował przejąć Zakłady Azotowe Tarnów – kupił wtedy kilkanaście procent udziałów w polskiej spółce i chciał przejąć ją całą.
Rząd PO obronił jednak wtedy Azoty przed wrogim przejęciem, łącząc zakłady w Tarnowie z tymi w Puławach. Co istotne, w 2012 r. głównym zagrożeniem, upatrywanym w przejęciu Azotów przez Rosjan, było potencjalne zmuszenie polskiej spółki do zakupu gazu z Rosji. Grupa ta bowiem jest największym w Polsce konsumentem gazu ziemnego, który jest jednym z podstawowych surowców niezbędnych do produkcji nawozów.
Dzisiaj Grupa Azoty jest największą firmą chemiczną w Polsce, a także drugim największym w UE producentem nawozów azotowych i wieloskładnikowych. Jej najbardziej znaczącym udziałowcem jest Skarb Państwa posiadający 33 proc. udział, a drugim w kolejności właśnie Wiaczesław Kantor z 19,82 proc. akcji. Rosjanin bowiem, gdy nie udało mu się przejąć całej spółki, zaczął skupować akcje grupy.
W 2014 r. Kantor przekroczył próg 20 proc. udziałów w Azotach. Później jednak musiał odsprzedać część pakietu i zejść nieco poniżej tego poziomu, do obecnych 19,82 proc. W latach 2016-2017 pojawiały się informacje o tym, że Skarb Państwa chciałby, poprzez PFR, odkupić od Kantora udziały w Azotach, ale nie doszło do transakcji. Za to w 2019 r. Acron próbował, jako współwłaściciel polskiej spółki, zablokować jej kluczową inwestycję w Policach.
Udziały Kantora w Grupie Azoty mogłyby zostać przejęte?
Teraz, za sprawą wypowiedzi Mateusza Morawieckiego, na horyzoncie pojawiła się – jak na razie czysto teoretycznie – opcja przejęcia udziałów Kantora w Azotach przez państwo. Byłaby to bezprecedensowa sytuacja, bo nigdy wcześniej w historii polskiej giełdy nie było podobnej sytuacji. Gdyby państwo, w ramach konfiskaty, przejęło posiadane przez Kantora akcje Azotów, stałoby się większościowym udziałowcem grupy, z pakietem ponad 52 proc. akcji.
Oczywiście to tylko scenariusz czysto hipotetyczny, bo rząd nie przedstawił jeszcze żadnych konkretów swojego planu. Jednak co gdyby do takiej sytuacji doszło? Krystian Brymora, dyrektor w Wydziale Analiz Domu Maklerskiego BDM, wskazuje w rozmowie z money.pl, że "Acron to inwestor pasywny":
Zmiana statutu Grupy Azoty ograniczyła jego rolę w akcjonariacie, która sprowadza się obecnie jedynie do aktywności podczas WZA spółki. Sam Acron też nie ma specjalnych korzyści z posiadania blisko 20 proc. akcji spółki. Przez ambitny program inwestycyjny Grupa Azoty nie wypłaca dywidend i prędko się to nie stanie, a Acron kupował akcje po średnio ok. 55 zł/akcję, wydając na nie ponad 1 mld zł. Nie może więc zaliczyć tej transakcji do szczególnie udanych.
– Grupa Azoty postrzegana jest jako spółka państwowa. Przejęcie tego pakietu przez rząd nic tu nie zmieni – podkreśla Brymora, zapytany przez nas o inne niż zmiana kursu potencjalne skutki takiej sytuacji.
Istotnego ryzyka dla wyceny Grupy Azoty w takim scenariuszu nie widzi też dr Tomasz Wyłuda, ekonomista i dyrektor Biura Doradztwa Inwestycyjnego Credit Agricole. – W krótkim terminie samo przejęcie mienia, jeżeli będzie w takim samym zakresie jak w innych krajach, np. Wielkiej Brytanii, nie powinno mieć dużego negatywnego wpływu na wyceny. Wynika to z faktu, że akcjonariuszem dominującym w spółce i tak zostaje Skarb Państwa – mówi nam dr Wyłuda.
Jak jednak dodaje, pojawia się przy tym pytanie o "reakcję akcjonariusza, którego akcje mogą zostać przejęte".
Akcjonariusz może zdecydować się szybko wyjść ze spółki – sprzedając akcje dla inwestorów. Nawet jeżeli sprzedaż nie nastąpi przez rynek giełdowy, to i tak podaż akcji wypełni portfele TFI i obniży ceny akcji spółki. Jeszcze inną opcją może być sprzedaż akcji dla osoby, która nie jest obywatelem Federacji Rosyjskiej. W takim wypadku, krótkoterminowo nie powinno mieć to negatywnego wpływu na akcje spółki – ocenia Tomasz Wyłuda.
Nasz rozmówca ma jednak inną wątpliwość dotyczącą potencjalnego przejęcia akcji należących do Rosjanina przez państwo polskie. – W długim terminie takie przejęcie ma, niestety, negatywny wydźwięk i podważa zaufanie inwestorów do całego parkietu – wskazuje ekspert.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo
Obecnie Azoty wyceniane są na giełdzie na 4,35 mld zł, a kurs spółki w poniedziałek rósł o 4,94 proc., kontynuując wzrosty rozpoczęte kilka dni wcześniej inną zapowiedzią premiera – dotyczącą pomocy publicznej dla producentów nawozów. Nadal jednak, mimo rajdu o 21 proc. w pięć dni, walory spółki kosztują ok. 43 zł, czyli 12 zł mniej, niż średnio płacił za nie Wiaczesław Kantor.
Poprosiliśmy Grupę Azoty o komentarz w tej sprawie – zamieścimy odpowiedź, gdy tylko ją otrzymamy.