Ostatni tydzień w Polsce? Niemal 93 tys. wykrytych infekcji koronawirusa. W przeliczeniu na każde 100 tys. mieszkańców to 244 infekcje w ciągu tygodnia (czyli po 34 każdego dnia).
Ostatni tydzień w Niemczech? Niespełna 57 tys. wykrytych zakażeń. To 68 w przeliczeniu na każde 100 tys. mieszkańców (i niecałe 10 każdego dnia). A przecież Niemcy są krajem dwukrotnie liczniejszym.
A nasi zachodni sąsiedzi w ciągu ostatnich dni żyją tylko dwoma tematami. To rezygnacja Joachima Loewa z funkcji trenera reprezentacji w piłce nożnej oraz przyszłość koronawirusowych obostrzeń. Do 28 marca trwa obecny gospodarczy lockdown - a to sprawia, że Niemcy są zamknięte już blisko pięć miesięcy. W marcu do działalności wrócili fryzjerzy, działają również kwiaciarnie, księgarnie i sklepy ogrodnicze.
W niektórych regionach stopniowo otwierane są galerie handlowe. Warto jednak dodać, że wizyta w sklepie musi być poprzedzona wcześniejszą rejestracją. I tylko w ten sposób można się porozglądać po półkach lub przymierzyć kupowane ubrania.
Po co to wszystko? By służby mogły namierzyć ewentualnych zakażonych.
Na tym nie kończą się ograniczenia w handlu. Czas na zakupy jest ograniczony, a limit osób skrajnie rygorystyczny. To 1 kupujący na 40 metrów kwadratowych powierzchni. Warto przypomnieć, że w Polsce w sklepach spożywczych limit wynosi 1 osoba na 15 metrów kwadratowych.
Niemcy otwierać się szybko nie zamierzają. I mają tego efekty. Od kilku tygodni w tym kraju wskaźniki zakażeń są lepsze niż w Polsce. Moment zamiany ról widać na wykresach dziennych liczb zakażeń (tym razem przeliczonych na każdy milion mieszkańców).
I jednocześnie sytuację epidemiczną widać w liczbach. Od początku roku w Polsce koronawirus został wykryty u 516 tys. osób. W Niemczech z kolei od początku roku przybyło 760 tys. infekcji. To oczywiście więcej, ale sytuacja zmienia się, gdy uwzględnimy wielkość kraju.
I przy okazji warto dodać, że im sytuacja w Polsce będzie gorsza, tym większe problemy będą czekać Polaków pracujących w Niemczech.
Włodarze Meklemburgii-Pomorza Przedniego już sygnalizują, że jeżeli liczby zakażeń będą w Polsce rosłym, to podróżujący za zachodnią granicę będą musieli pokazywać negatywne testy. Jak informuje serwis "Deutsche Welle", Patrick Dahlemann - sekretarz stanu w rządzie tego niemieckiego landu - przyznał, że zaostrzanie przepisów jest możliwe.
I tak każdy pracownik transgraniczny, uczeń lub po prostu podróżujący na zachód przez ten region będzie musiał przedstawić negatywny wynik testu co 48 godzin.
W najbliższym czasie ruszą nowe centra testowe, które mają usprawnić cały proces. W tej chwili Polska zbliża się do kategorii regionu o umiarkowanym ryzyku. Ograniczenia zostaną wprowadzone, gdy liczba zakażeń wyniesie ponad średnio 200 na 100 tys. osób. Wtedy nasz kraj stanie się regionem wysokiego ryzyka.
Nie tylko w porównaniu z naszymi zachodnimi sąsiadami wypadamy źle pod względem ostatnich wskaźników zakażeń.
Gdyby wziąć pod uwagę wyłącznie wykryte liczby (bez uwzględniania wielkości kraju), to we wtorek zajęliśmy miejsce w pierwszej 10 na świecie. Przed nami były takie kraje jak Brazylia, USA, Francja, Włochy, Indie, Turcja i Czechy.
Kraj: | Liczba zakażeń (dane za wtorek, 9 marca): |
---|---|
Brazylia | 69 tys. |
USA | 55 tys. |
Francja | 23 tys. |
Włochy | 19 tys. |
Indie | 16 tys. |
Turcja | 13 tys. |
Czechy | 10 tys. |
Polska | 9,9 tys. |
Rosja | 9,4 tys. |
Wynik zakażeń ze środy - 17 tys. zakażeń - najprawdopodobniej spowoduje, że awansujemy do pierwszej piątki krajów z największymi liczbami zakażeń. Już taki wynik powoduje, że mamy więcej zakażeń niż jest u naszych południowych sąsiadów. Pełne dane - z całego świata - będą dostępne dopiero w czwartek w godzinach południowych.