Mała pracownia krawiecka pod Warszawą. Pani Maria prowadzi ją z powodzeniem od kilkunastu lat. Potrafi uszyć wszystko. Klientki bardzo ją chwalą i polecają. Na brak pracy pani Maria nigdy nie narzekała. Ma jej tyle, że trzeba czasami czekać tydzień lub dłużej na przeróbki. A mimo to pani Maria myśli o zamknięciu działalności gospodarczej. Przynajmniej oficjalnie. Na kolejną wizytę swoje klientki zaprasza już nie do pracowni, ale do swojego prywatnego domu.
– Myślałam, że ten rząd się opamięta i przesunie wejście w życie Polskiego Ładu o rok, tak, by można było się do niego przygotować, ale tak się nie stało. To nie jest żaden "ład", tylko wielki chaos – komentuje pani Maria i dodaje, że najtrudniej jest pogodzić się jej z nową składką zdrowotną. Do tego dochodzą olbrzymie rachunki za prąd i ogrzewanie, które wzrosły w stosunku do ubiegłego roku aż o 300 proc.
- Jeśli podniosę ceny usług, stracę klientki. Dziś nowe ciuchy można kupić w sieciówkach już za kilkadziesiąt złotych. Nikomu nie będzie opłacało się przerabiać starych ubrań. Muszę wyrejestrować się lub zawiesić firmę i jakoś przetrwać tę wojnę – mówi wprost starsza kobieta.
Przedsiębiorcy: to wojna!
Na przyjmowanie klientów w swoim mieszkaniu zdecydowała się również pani Iwona z Warszawy, fryzjerka. Jest na tzw. samozatrudnieniu. Pracuje w różnych renomowanych salonach w stolicy. Jej klienci ostatnio bardzo narzekali na wysokie ceny usług.
Koszt męskiego strzyżenia w salonach, w których pracuje, wzrósł z 80 zł na początku 2020 r. do 120 zł pod koniec 2021 r. Postanowiła nie czekać na "piękną katastrofę", tylko "zejść do podziemia". Klienci, którzy zdecydują się na strzyżenie w jej domu, zapłacą 80 zł. Wiadomo: bez rachunków i bez podatków.
Tymczasem, zgodnie z zapowiedziami premiera Mateusza Morawieckiego oraz Ministerstwa Finansów, Polski Ład miał znacząco ograniczyć szarą strefę. Ta według szacunków Instytutu Prognoz i Analiz Gospodarczych sięga już 18,3 proc. naszego PKB. Nowe przepisy sprawiają jednak, że dzieje się dokładnie odwrotnie.
Nasz czytelnik i przedsiębiorca z Hrubieszowa napisał na platformie #dziejesie, że ma małą firmę, w której zatrudnia czterech pracowników. Za sam ZUS za nich zapłacił teraz 9 tys. zł, choć do tej pory płacił 5 tys. zł. Do tego doszedł rachunek za ogrzewanie gazem: 7,1 tys. zł, a było 2,5 zł. "Koszmar. Trzeba zwijać żagle…" – podsumował.
Inny nasz czytelnik, który jest producentem małego AGD z Gdańska, poskarżył się nam, że Polski Ład "ograbił go z oszczędności". Chodzi o to, że większość gotówki miał zamrożone w towarze, który jest w magazynie. "Polski Ład potraktował mój magazyn jako zysk, od którego mam zapłacić od 5 do 9 proc. podatku. Podatek ten zapłacę, nawet jeśli sprzedam towar ze stratą" - pisze pan Leszek i dodaje: "Czuję się okradany w majestacie prawa i nie zostaje mi nic innego, jak zamknąć firmę".
Polski Ład uderza w rodzinne restauracje, piekarnie, księgarnie, drukarnie. Przedsiębiorcy nie wytrzymują obciążeń fiskalnych. Piotr Hadrysiak, właściciel firmy świadczącej usługi budowlano-ślusarskie w Toruniu oraz wiceprezes Kujawsko-Pomorskiej Izby Rzemiosła i Przedsiębiorczości w Bydgoszczy, nie wyklucza, że wkrótce wrócą czasy "jak za Balcerowicza", gdzie w podziemiu gospodarczym były świadczone praktycznie wszystkie usługi.
Z kolei zdaniem Kai Warskiej, ekspertki ds. małych i średnich firm, jeśli Polski Ład zmiecie z powierzchni ziemi wiele mikro- i małych firm, które są sercem polskiej gospodarki, czeka nas gospodarcze tsunami.
Nasza rozmówczyni przypomina, że wiele małych podmiotów gospodarczych, których istnienie jest dziś poważnie zagrożone, jest podwykonawcami dla dużych firm. Ich zniknięcie z rynku lub wchłonięcie przez "tłuste ryby" zachwieje konkurencyjnością, a docelowo wywoła jeszcze większą drożyznę i inflację.
Podobnego zdania jest również Marek Łuczyński, prezes Polskiej Izby Hotelarzy. Jego zdaniem beneficjentami Polskiego Ładu w branży hotelowej i gastronomicznej będą głównie międzynarodowe grupy sieciowe oraz holdingi państwowe. Mniejsi przedsiębiorcy z branży HoReCa mogą rewolucji nie przetrwać.
Komu służy Ład?
Łuczyński odwołuje się też do słów posłanki Lewicy i ekonomistki Anny Marii Żukowskiej, która na Twitterze napisała kilka dni temu: "Gospodarce opłaca się promocja zatrudnienia w dużych firmach, a nie głaskanie po głowach biedafirm".
Posłanka Lewicy argumentowała swoje stanowisko tym, że w "biedafirmach" zarabia się dużo mniej niż w dużych przedsiębiorstwach – średnia płaca wynosi w mikro- i małych przedsiębiorstwach 3509 zł brutto (2561 zł netto).
Zdaniem Kai Warskiej takie słowa mógł powiedzieć tylko ktoś, kto nie ma pojęcia, jak funkcjonuje polska gospodarka. - Firmy płacą pracownikom z zysków, które wypracowują. Jeśli nie pracują, to z czego mają płacić? Pieniądze nie lecą nikomu z nieba – przypomina Kaja Warska.
Podobnie uważa prezes Łuczyński, który przypomina posłance Żukowskiej, że dostaje wynagrodzenie w Sejmie z podatków m.in. tych małych firm i że to one zatrudniają obecnie 10,5 mln spośród 16,8 mln ogółu zatrudnionych. I to zadaniem posłów oraz rządu jest stworzenie takich warunków gospodarczych, by nie było biedafirm i biedapodatków w Polsce.
Również pan Paweł, który prowadzi firmę we Wrocławiu i jest właścicielem małego pensjonatu w górach, nie może zrozumieć, dlaczego rządowi tak bardzo zależy na "wykończeniu" drobnych przedsiębiorców.
- Od 2000 r. pracuję na swój rachunek i zawsze staram się we wszystkim widzieć pozytywne strony, ale teraz widzę tylko ciemność z powodu nieopłacenia faktur za prąd – mówi z przekąsem i dodaje, że Polski Ład bardzo skłóca ludzi.
- Przedsiębiorcy wyrywają sobie pracowników. Przekupują kucharzy, pokojowe, byleby jakoś przetrwać ten trudny czas – opowiada i dodaje, że Polski Ład praktycznie znosi też kartę podatkową, co dla małych pensjonatów - jak jego - będzie przysłowiowym podatkowym gwoździem do trumny.
- Wiele osób kupiło nieruchomości pod wynajem, bo nie chciało, aby gotówka leżała w banku na koncie i traciła na wartości. Teraz jednak inwestycja, zamiast się zwracać, staje się kulą u nogi. Niektórzy myślą już o sprzedaży swoich nieruchomości. Część nadal będzie wynajmowała pokoje turystom, ale już w szarej strefie – uważa Paweł.
Kaja Warska nie ma wątpliwości, że jak tak dalej pójdzie, trzeba będzie do Polskiego Ładu szybko skonstruować też tarczę ochronną.