- Siedzibę swojej kancelarii mam w Szczecinie, natomiast mieszkam w niemieckim Löcknitz - opowiada money.pl prawnik Rafał Malujda. Przepisy pozwalają mu przekraczać granicę, bo robi to w celach zawodowych.
Słono go to jednak kosztuje. Władze landu Meklemburgia-Pomorze Przednie wymagają robienia testów pracownikom przygranicznym co kilka dni. A jeden taki test po stronie niemieckiej to koszt ok. 30 euro (ok. 135 zł).
- Regularne robienie testów to koszt i czas. Dla wielu osób jest to blokada, uniemożliwiająca normalne funkcjonowanie - dodaje. - Podejmowane przez władze landu środki są nieproporcjonalne oraz stanowią przykład niezgodnej z prawem UE ukrytej dyskryminacji - uważa Rafał Malujda.
Polak skarży Niemcy w Niemczech
Prawnik zaskarżył więc władze landu w niemieckim sądzie w Greifswaldzie. Jak mówi, nie zrobił tego wyłącznie w swoim imieniu. - Popiera nas lokalna społeczność, mieszkańcy całego pasa, ludzie ze Szczecina, Świnoujścia czy Gryfina. Jak również i ludzie, którzy mieszkają po niemieckiej stronie. Przede wszystkim Polacy, ale też Niemcy - mówi prawnik money.pl.
Niektórzy wsparli go nawet finansowo. - Sprawą zajmuję się pro bono, natomiast kilkanaście osób dołożyło się na pokrycie kosztów procesowych. My, nie ukrywam, trochę się napracowaliśmy, skarga liczy 16 stron - opowiada.
Czytaj też: Niemcom brakuje nauczycieli i szukają ich w Polsce. Pensja? Ponad 3 tys. euro na start
Odszkodowania? "Na razie nie"
Na co liczy Malujda? - Chodzi nam po prostu o uchylenie zasad, które blokują życie na pograniczu - mówi. Przede wszystkim o zniesienie obowiązku wykonywania testów co kilka dni.
Po chwili jednak dodaje, że chodzi o coś jeszcze. - Niestety, nie zawsze lokalne władze rozumieją problemy mieszkańców pogranicza. Mam tu na myśli polityków z obu stron Odry, którzy mieli czas na to, aby uregulować w bezpieczny sposób tego rodzaju sytuacje. A my zupełnie nie mamy pojęcia, czemu teraz strefa Schengen nie działa - problem dotyka bowiem obecnie wielu euroregionów - opowiada.
Jak dodaje, na razie nie myśli o kolejnych pozwach, na przykład o odszkodowania od niemieckiego rządu.
Jakie są szanse na sukces? O tym prawnik wprost rozmawiać nie chce. Jednak przypomina, że niedawno podobny pozew złożył szwajcarski przedsiębiorca wobec władz landu Bawarii. - Wtedy lokalne obostrzenia dla mieszkańców pogranicza zostały zniesione. Liczymy, że podobnie będzie i w tym przypadku - mówi.
Szacuje się, że codziennie nawet kilka tysięcy osób dojeżdża z Polski do pracy w Niemczech. Większość landów ma jednak bardziej liberalne podejście niż Meklemburgia-Pomorze Przednie. Częstych testów nie wymagają na przykład władze Berlina czy Brandenburgii.
Tymczasem Angela Merkel i władze landów chcą wydłużenia lockdownu aż do połowy marca. Jak mówią przedstawiciele rządu, o luzowaniu obostrzeń będzie można rozmawiać dopiero, gdy tygodniowa liczba nowych zakażeń koronawirusem w przeliczeniu na 100 tysięcy mieszkańców spadnie poniżej 50. Obecnie oscyluje ona wokół 70.