Ok. 60 proc. małych i średnich firm nie wie, co to przemysł 4.0 – wynika z badań Ministerstwa Przedsiębiorczości i Technologii. To fatalny wynik, bo zdaniem ekspertów ci, którzy nie wezmą udziału w cyfrowej przemianie swoich firm, mogą już powoli zwijać biznes.
Czwarta rewolucja przemysłowa to bowiem powszechne zastosowanie w przemyśle technologii opartych o inteligentną automatykę, czyli roboty wykorzystujące sztuczną inteligencję i przesyłanie danych za pomocą sieci bezprzewodowej. Innowacyjne mogą być produkowane wyroby lub sposób ich tworzenia.
Najlepszy czas na innowacje
Wykorzystanie sztucznej inteligencji stymuluje rozwój samego przedsiębiorstwa, a przez to wpływa na poprawę jakości życia całego społeczeństwa. Można to pokazać choćby na przykładzie tak wydawałoby się banalnego zawodu jak: spawacz.
- Jeśli dołożymy mu cztery stanowiska z robotami spawalniczymi i ten człowiek będzie je nadzorował, to ten jeden pracownik wyprodukuje cztery razy więcej. Jego produktywność zwiększy się radykalnie – przekonywał podczas panelu dyskusyjnego na tegorocznym Forum Ekonomicznym w Krynicy Zdroju Stefan Życzkowski, prezes firmy Astor, która zajmuje się unowocześnianiem przedsiębiorstw.
Większa produkcja i bardziej wydajny pracownik to dla firmy większy zysk. Dlaczego w takim razie firmy nie prześcigają się w zakupie nowoczesnych maszyn i linii produkcyjnych? W pierwszej kolejności chodzi oczywiście o pieniądze.
- Mamy najlepszy czas na wprowadzanie innowacji teraz, ze względu na szczyt koniunktury. W praktyce wprowadzanie takich zmian jest trudne. Innowacje to większe ryzyko. Inwestycje kosztują, a zwrot jest oddalony w czasie – przekonywał w Krynicy Paweł Kolczyński, wiceprezes Agencji Rozwoju Przemysłu. - Bez wsparcia instytucji i finansów państwowych byłoby trudno – mówił przedstawiciel ARP.
Firmy muszą zdobyć się na odwagę
Zdaniem Stefana Życzkowskiego wsparcie państwa jest niezbędne w tworzeniu otoczenia sprzyjającego cyfrowej przemianie firm, takiego jak ulgi podatkowe i dotacje, ale to biznes musi zmierzyć się z niepewnością, jakie ze sobą niesie. Ekspert mówił otwarcie: - Jeśli firmy nie będą doinwestowywać nawet najbardziej nowoczesnych i działających prężnie rozwiązań, prędzej czy później upadną.
Większość zachęt dla firm już jest. Małe i średnie przedsiębiorstwa, którym najtrudniej jest się unowocześnić, mogą korzystać z finansowania NCBiR, środków unijnych i preferencyjnych kredytów. Muszą tylko się odważyć.
- Istotą prowadzenia przedsiębiorstwa jest podejmowanie ryzyka – przekonywał Paweł Kolczyński. – Nie może być tak, że odpowiedzialność za tworzenie innowacji ponosi wyłącznie państwo – dodał.
Dla tych przedsiębiorców, którym nadal brakuje odwagi, z pomocą przychodzi nauka. W Polsce powstaje coraz więcej centrów kompetencji, tzw. living labów, w których można za darmo przetestować popularne rozwiązania.
- Firmy się boją, ważne jest, żeby zwłaszcza te małe miały możliwość sprawdzenia technologii – mówiła w Krynicy prof. Anna Timofiejczuk z Politechniki Śląskiej.
Kluczowe cyberbezpieczeństwo
Do rozwiązania pozostaje nadal problem bezpieczeństwa w przemyśle 4.0.
Super inteligentne roboty kontrolujące wiele procesów w firmie produkcyjnej to łakomy kąsek dla hakerów. O ile do samej obsługi robotów nie są potrzebni wysoko wykwalifikowani specjaliści, przed zatruwaniem sztucznej inteligencji fałszywymi danymi (w efekcie maszyny np. w fabryce mebli mogłyby zacząć produkować wadliwe krzesła) firmy muszą chronić specjaliści od cyberbezpieczeństwa.
– To powinien być w najbliższych latach podstawowy kierunek na uczelniach – przekonywał Rafał Lantner Rypień, prezes ARP Informatyka. – Przyszłość to duże działy informatyczne firm. Jeśli dziś w stoczni w Europie na 4 tys. osób pracuje 160 informatyków, to pokazuje jak ważne są te osoby. Sama Agencja Rozwoju Przemysłu poszła w tym kierunku, tworząc spółkę córkę, która ma pomagać firmom wkroczyć w cyfrowy świat.
Roboty nie zabierają pracy
W cyfrowym przemyśle brakuje też odpowiednio wykształconych pracowników nadzorujących pracę robotów.
Już od kilku lat Agencja Rozwoju Przemysłu łączy firmy ze szkołami i uczelniami. Dzięki temu powstają specjalne klasy i kierunki o profilach zgodnych z zapotrzebowaniem przedsiębiorców. Zyskują uczniowie, którzy dostają łatwiejszy dostęp do praktyki zawodowej, a docelowo – przyszłego pracodawcy.
- Odpowiednie kadry są potrzebne, żeby uczyć sztuczną inteligencję i kontrolować, czy nie wykracza poza zaprogramowane zadanie – wyjaśniał prezes ARP Informatyka.
Eksperci od lat uspokajają, że super inteligentne roboty nie zabiorą miejsc pracy ludziom. Szacuje się, że na każde zlikwidowane sto tradycyjnych etatów, potrzebnych będzie sto dziesięć osób o nowych kwalifikacjach.